• Teresa StylińskaAutor:Teresa Stylińska

Droga przez mosty

Dodano: 
Flaga Włoch. Rzym. Zdj. ilustracyjne
Flaga Włoch. Rzym. Zdj. ilustracyjne Źródło: Pixabay
Na tę chwilę czekano ponad 2 tys. lat. Od 252 r. p.n.e., gdy podczas pierwszej wojny punickiej przez Cieśninę Mesyńską przerzucono prowizoryczny most, zbudowany z beczek, łodzi i drewnianych desek. Teraz Sycylię z Półwyspem Apenińskim ma wreszcie połączyć most stały. Będzie najdłuższym mostem wiszącym na świecie. I już rozpala emocje.

Most na Sycylię to przede wszystkim wielka idea, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Myśl, by na stałe związać Sycylię z kontynentalną częścią Włoch, od starożytności to pojawia się, to znika, to powraca. Entuzjastów nie zrażały ani opór przeciwników, ani ich, racjonalne przecież, argumenty. Skoro w najwęższym miejscu brzegi cieśniny dzielą zaledwie 3 km, to myśl o zbudowaniu przeprawy nie mogła nie być kusząca.

W połowie marca włoska agencja prasowa ANSA poinformowała, że budowa mostu rozpocznie się pod koniec kwietnia, a zakończy do 2032 r. Czy tę zapowiedź można traktować poważnie? To trudne pytanie. Nic Włochom nie ujmując, musimy pamiętać, że z terminami różnie w tym kraju bywa. Rok temu, gdy plany zaczęły nabierać rozpędu, minister transportu Matteo Salvini, gorący orędownik projektu i z urzędu jego patron, nie krył nadziei, że budowa rozpocznie się latem 2024 r., a najpóźniej przed końcem roku. To się nie udało. Fakt, że teraz termin podano z niewielkim wyprzedzeniem, każe sądzić, iż jest on realny.


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Artykuł został opublikowany w 16/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także