Po meczu Legii Warszawa w Alkmaar piłkarze i sztab szkoleniowy wraz z władzami stołecznego klubu chcieli opuścić obiekt, ale zostali zablokowani przez ochronę oraz policję. Następnie doszło do przepychanek. Holenderskie służby porządkowe nie stroniły od używania agresji wobec zawodników, członków sztabu drużyny, a nawet prezesa i właściciela Legii Dariusza Mioduskiego. Portugalczyk Josue i Serb Radovan Pankov zostali zatrzymani przez miejscową policję w związku z rzekomą agresją wobec jednego z ochroniarzy na stadionie. Piłkarze spędzili jedną noc w holenderskim areszcie przez co nie mogli wrócić do kraju razem z drużyną w pierwotnie zaplanowanym terminie.
Początkowo UEFA... ukarała warszawską Legię. Komisja Kontroli, Etyki i Dyscypliny UEFA nałożyła na stołeczny klub karę w wysokości 15 tys. euro, a także zakaz sprzedawania biletów dla kibiców na najbliższe spotkanie wyjazdowe w ramach rozgrywek Ligi Konferencji Europy. Kierownictwo UEFA wyjaśniło w komunikacie, że fani wicemistrzów Polski w Alkmaar mieli zachowywać się niestosownie.
AZ Alkmaar-Legia Warszawa. UEFA karze Holendrów
Dziś nieoczekiwanie UEFA poinformowała o karze dla AZ Alkmaar. Holendrzy mają zapłacić karę w wysokości 40 tys. euro. Kwota wydaje się jednak śmiesznie niska w porównaniu do kar, jakie płacić musiała niedawno Legia. Przypomnijmy, że za wydarzenia przed meczem z Aston Villą stołeczny klub musi zapłacić 100 tys. euro oraz otrzymał karę zakazu wyjazdowego na pięć najbliższych meczów w pucharach. Za samo odpalenie pirotechniki przez kibiców w trakcie meczu z FC Midtjylland Legia płaciła 40 tys. euro kary.
UEFA w uzasadnieniu wspomniała wyłącznie o "braku zapewnienia porządku i bezpieczeństwa zespołu gości", nie odnosząc się do pobicia właściciela Legii ani do zatrzymania dwóch piłkarzy zespołu.
Wczoraj Legia Warszawa awansowała do fazy pucharowej kosztem AZ Alkmaar. W ostatnim meczu fazy grupowej wicemistrzowie Polski pokonali u siebie Holendrów 2:0.