W sumie, jeśli o mnie chodzi, jakkolwiek by się dalej sytuacja rozwinęła, wychodzi na moje: wiadomo – „byle nazwiska nie przekręcali”. Ale, generalnie, sprawa jest warta uwagi nie tyle ze względu na mnie, co na reakcję tzw. towarzystwa.
Towarzystwo, mianowicie, zawyło. Podejrzewam zresztą, że po to właśnie, żeby zawyło, plotka została wypuszczona. Sytuacja bardzo mi przypomina historię sprzed kilku lat, kiedy to redaktor naczelna „Faktu” zaproponowała mi stały felieton i grupa, która w tej redakcji nie trzymała władzy, ale bardzo chciała i sądziła, że może, podpuściła pewnego neptka, żeby wzniecił przeciwko naczelnej bunt pod hasłem „my, dziennikarze porządnego tabloidu, nie życzymy sobie pracować w jednej gazecie z tym homofobem, antysemitą, wrogiem islamu, mizoginem i w ogóle chamem zbuntowanym”.