Stacja Deutsche Welle przygotowała reportaż zatytułowany "Systematyczny skandal", który opowiada o warunkach, jakie panują w ostatnich tygodniach i miesiącach w niemieckich firmach – w przemyśle mięsnym, w firmach kurierskich, w branży opiekuńczej, na budowach czy w gospodarstwach rolnych.
– Nigdy więcej nie przyjadę do Niemiec. Ani na wakacje, ani w odwiedziny. Za nic w świecie – mówi Mariana Costea, Rumunka, która przez dwa miesiące pracowała na farmie w Bawarii. Kobieta skarży się na warunki: niepłacone nadgodziny, brudne zbiorowe kwatery i brak środków ochronnych przed koronawirusem.
– Nie wytrzymałam tego, że w jednym pokoju spało nas osiem, osiem osób korzystało z jednej łazienki, a 30 z kuchni – opowiada Costea. Według jej relacji w minibusie z zaledwie ośmioma miejscami rano na pole i wieczorem z powrotem do kwater przewożono 14 lub 15 osób.
Rumunka jest jedną z wielu zatrudnionych osób z Europy Wschodniej, które miały odwagę mówić o nieznośnych warunkach w niemieckich firmach. Alex B. (z obawy przed represjami chce pozostać anonimowy) powiedział, że zamiast ośmiu godzin z dodatkową 45-minutową przerwą, pracował od 10 do 13 godzin dziennie. – Człowiek się wykańcza, także psychicznie – podkreślił.
Z reportażu DW wynika, że problemem jest zatrudnianie ludzi na umowy o dzieło przez podwykonawców i pośredników – często rodaków wschodnioeuropejskich pracowników sezonowych. Ci pośrednicy tworzą nieprzejrzystą sieć trudną do kontrolowania.
Czytaj też:
Francuski minister grozi Polsce konsekwencjami finansowymi