Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys i Andrzej Poczobut (a także trzy inne działaczki mniejszości polskiej, które zostały niebawem deportowane) zostali zatrzymani w marcu. Zarzucono im „celowe działania, mające na celu podżeganie do wrogości na tle rasowym, narodowościowym, religijnym lub innym socjalnym”.
Kilka dni temu pojawiły się niepokojące informacje, że stan zdrowia Andżeliki Borys może być poważny. Takie obawy wyraził dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi, Andrzej Pisalnik.
– Prawdopodobnie pani prezes, która miała odmówić wyjazdu do Polski w zamian za to, że nie wróci na Białoruś, z uwagi na to, że jej stan zdrowia bardzo się pogorszył, byłaby skłonna wybrać takie rozwiązanie, ale teraz nie ma takiej możliwości. To jest bardzo niepokojące, bo jeśli już zgodziła się na opuszczenie Białorusi, na bilet w jedną stronę, to rzeczywiście oznacza, że jej stan może być poważny – powiedział Pisalnik w rozmowie na antenie Polsat News. – Nie można dopuścić, by człowiek chory cierpiał w warunkach nieludzkich – podkreślił.
List Andżeliki Borys zza krat
Okazuje się, że Andżelika Borys przesłała datowany na 24 czerwca list, który napisała w języku białoruskim. Adresatem pisma jest Tadeuszowi Gawinowi, były przewodniczący Związku. „Dzisiaj na urodziny otrzymałem prezent – list od Andżeliki Borys. Ponieważ wszyscy o nią martwimy się, postanowiłem go upublicznić” – napisał Gawin.
„Piszę po białorusku, bo myślę, że po polsku by nie doszedł. Choć moje myśli są oczywiście po polsku” – tłumaczy Andżelika Borys. Jak domniemuje Biełsat, list w języku innym rosyjski czy białoruski nie przeszedłby przez więzienną cenzurę.
„W »sanatorium«, w którym przebywam, aklimatyzuję się tak, jakbym wróciła do czasów sprzed 80 lat. Ale i tu również znajdują się ludzie normalni i pozytywni” – pisze Borys, stosując – zapewne ze względu na cenzurę – pewnej metafory odnośnie "sanatorium". Co najważniejsze, działaczka polskiej mniejszości na Białorusi uspokaja, że jest zdrowa. Pisze, że „na ile to możliwe” wszystko jest dobrze.
„Wszędzie gdzie przebywałam, nauczałam dziewczyny języka polskiego i była to dla mnie wielka przyjemność” – pisze dalej polska działaczka.
Jak dodaje, z różnych zakątków Białorusi, a nawet z Rosji otrzymuje wiele listów. „Większość z tych ludzi to Białorusini i jest to dla mnie bardzo przyjemne, że to właśnie Białorusini piszą słowa wsparcia. Proszę im przekazać ode mnie słowa wielkiego podziękowania” – zaznacza.
Czytaj też:
Poczobut nie chciał wyjechać do Polski. Spotkały go szykany