Do tragicznych wydarzeń doszło w stanie Nowy Meksyk – to właśnie tam ekipa kręciła najnowszy film z udziałem Baldwina. Podczas prac na planie westernu "Rust" doszło do dramatycznego wypadku z udziałem Aleca Baldwina. Aktor przez przypadek postrzelił dwie osoby – reżysera filmu Joela Souzę oraz Halynę Hutchins, która była członkiem ekipy filmowej odpowiedzialnym za zdjęcia do produkcji. Operatorka kamery zmarła.
Baldwin przerywa milczenie
Baldwin udzielił pierwszego wywiadu po tragicznym wypadku. Telewizja ABC opublikowała zwiastun rozmowy, która wkrótce zostanie wyemitowana.
- W scenariuszu nie było mowy o pociągnięciu za spust - zauważył dziennikarz ABC George Stephanopoulos.
- I spust nie został pociągnięty. Ja tego nie zrobiłem - stwierdza Baldwin w odpowiedzi.
- Nie pociągnąłeś za spust? - dopytywał zaskoczony prowadzący.
- Nie. Nigdy, przenigdy nie skierowałbym w czyjąkolwiek stronę naładowanego pistoletu, ani nie pociągnąłbym za spust - zapewnia. Aktor dodaje, że nie ma pojęcia, jak ostra amunicja trafiła na plan filmu.
Na zwiastunie widać, że Baldwin nie panuje nad emocjami i zaczyna płakać w trakcie rozmowy. Aktor podkreśla, że cały czas nie może uwierzyć w to, co się stało, a cała tragedia wydaje mu się nierealna.
Stephanopoulos podkreśla, że w ciągu dwudziestu lat kariery przeprowadził tysiące rozmów, ale ta z Balddwinem będzie z całą pewnością najbardziej intensywna.
Baldwin jest niezwykle popularnym aktorem. Wypadkiem z jego udziałem żyje cała Ameryka.
Złe warunki pracy na planie
Pierwsze informacje mówiły o wystrzeleniu pocisku z repliki broni, która miała być załadowana "ślepakami". Na światło dzienne wychodzą jednak nowe fakty. "Wall Street Journal" informuje, że do nieszczęśliwego wypadku doszło krótko po odejściu części ekipy, która skarżyła się na warunki pracy i nieprzestrzeganie zasad BHP.
Okazuje się, że odpowiedzialność za śmiertelny wypadek mogą ponieść Hannah Gutierrez-Reed i Dave Halls. Gutierrez-Reed pracowała na planie jako specjalistka od broni. To właśnie ona przygotowała trzy rewolwery, które miały posłużyć w scenie strzelaniny. Z kolei Halls był asystentem reżysera i w dniu wypadku podał jeden z rewolwerów Baldwinowi. Był przekonany, że broń jest załadowana ślepą amunicją.
"Wall Street Journal" opisuje, że policja poszukuje zarówno Hallsa, jak i Gutierrez-Reed. Tej drugiej nie było na planie westernu w dniu, w którym doszło do tragedii.
Tuż przed tragedią filmowcy postanowili odejść, ze względu na nieakceptowalne ich zdaniem warunki pracy. Chodziło m.in. o staółe wydłużanie godzin. Producenci szybko znaleźli innych chętnych na ich miejscu – tym razem spoza związku zawodowego.
Czytaj też:
"Jesteście podli". Emocjonalny apel córki Aleca BaldwinaCzytaj też:
Alec Baldwin wydał oświadczenie ws. tragicznych wydarzeń na planie filmowym