Po niemal roku od wybuchu wojny mało kto uznaje rosyjską inwazję za sukces Władimira Putina. Owszem, Moskwa przejęła Donieck i Ługańsk, tym samym uzyskując dostęp do Krymu, jednak te zdobycze zostały okupione olbrzymią ceną – gospodarczą, militarną i polityczną. Problemem Ukrainy nie jest zatem to, że przegrywa wojnę, tylko że wygrywając wojnę, może przegrać pokój. Sukces osiągnięty na bitewnym polu może zostać przekuty na porażkę w zachodnich gabinetach.
Zabawa w politycznego wróżbitę, szczególnie w kontekście wojny, to ryzykowne przedsięwzięcie. Wystarczy, że cofniemy się o rok i przejrzymy oceny i przewidywania na rok 2022. Z perspektywy czasu zabawnie czyta się analizy, w których przewidywano, że Rosja pod naporem sankcji Zachodu zachwieje się w posadach. Regularnie zapewniano, że na Kremlu szykowany jest przewrót pałacowy, a sam Putin zgodnie z medialnymi doniesieniami co najmniej raz w miesiącu zaglądał śmierci w oczy. W rzeczywistości były to kolejne przykłady polskiego myślenia życzeniowego. Pewnym apogeum tych rojeń były wizja rozpadu samej Rosji oraz poniekąd powiązana z nią absurdalna, niezwykle szkodliwa koncepcja budowy federacji polsko-ukraińskiej.
Minęło ledwie kilka miesięcy, a te przewidywania już straciły na aktualności. Dlatego jeżeli chcemy prognozować dalsze losy Ukrainy i Rosji, to ważne, byśmy na chwilę zdobyli się na odrobinę dystansu i spróbowali ocenić sytuację w oderwaniu od naszych pragnień.
Wygrać wojnę, przegrać pokój
Jak wskazuje Emma Ashford w artykule opublikowanym na łamach „Foreign Affairs” – niemal wszystkie wojny świata kończyły się przy stołach negocjacyjnych. To ważny głos, któremu warto się nieco bliżej przyjrzeć, gdyż prezentuje perspektywę praktycznie nieznaną nad Wisłą. Autorka przestrzega Biały Dom przed popadnięciem w „niebezpieczną fantazję absolutnego zwycięstwa”, a następnie wprost stwierdza, że Ukraina powinna zrezygnować z utraconych terytoriów (Krymu i oderwanych republik). W podobne tony uderzał niedawno Charles A. Kupchan na łamach „The New York Times”, przekonując, że Ukraina musi się pogodzić z utratą części terenów. Było to de facto powtórzenie głośnych tez Henry’ego Kissingera z Davos.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.