„Nie wolno nam przelać więcej krwi” – wezwali lokalni biskupi w specjalnym oświadczeniu. Wskazali też, że rząd musi uważnie wsłuchać się w trudną sytuację Kenijczyków i nadać priorytet polityce łagodzącej kryzys.
Protesty w Kenii
Do protestów doszło m.in. w Nairobi, Mombasie i Kisumu, a więc w największych miastach kraju. W stolicy doszło do starć z policją, a powietrze wypełniło się dymem palonych opon i gazem łzawiącym. Jak podkreśla Marco Di Liddo, analityk włoskiego Centrum Studiów Międzynarodowych, choć do sprzeciwu wezwał lider opozycji Raila Odinga, to jednak nie mają one charakteru partyjnego. Napędza je niezadowolenie narastające od dłuższego czasu.
Zdaniem di Liddo zasadniczo protesty w Kenii wynikają ze skrzyżowania dwóch czynników: długotrwałego niezadowolenia politycznego z kenijskiego systemu politycznego jako całości oraz rosnących kosztów życia w ostatnim czasie. W szczególności w ciągu ostatniego roku rząd Kenii w celu ratowania budżetu podniósł stawki podatków dochodowych, a nade wszystko podniósł podatek na paliwo z 8 proc. do 16 proc. Doprowadziło to kaskadowo do wzrostu kosztów w całej gospodarce, bo ta potrzebuje paliw do transportu. W rezultacie pensje obywateli Kenii nie są już wystarczające, a ubóstwo dramatycznie wzrosło.
Biskupi apelują
"Wierzę, że możliwe jest ustanowienie platformy dialogu narodowego, która obejmie zarówno przedstawicieli rządu, jak i opozycji systemowej i pozasystemowej. Ale rząd kenijski musi przed uruchomieniem tej platformy zaoferować narodowi kenijskiemu znak odprężenia - powiedział Radiu Watykańskiemu Marco Di Liddo. Jego zdaniem przede wszystkim należy zmienić zasady działania policji, która zachowuje się brutalnie, i przynajmniej pójść na ustępstwa w kwestii podatków, być może obniżając podatek na paliwo z obecnych 16% do niższego progu, co dałoby obywatelom choć niewielką ulgę, a tym samym pomogłoby im w problemach ekonomicznych, których doświadczają.
Czytaj też:
W afrykańskim kraju odcięto ludziom gotówkę. Wcześniej były stopniowe ograniczeniaCzytaj też:
Dramatyczna sytuacja w Sudanie. Organizacje pomocowe: Wojna się przedłuża, brakuje wsparcia