Jak lewica broni demokracji
  • Jan BogatkoAutor:Jan Bogatko

Jak lewica broni demokracji

Dodano: 
Tino Chrupalla i Alice Weidel (AfD)
Tino Chrupalla i Alice Weidel (AfD) Źródło: PAP/EPA / SOEREN STACHE / POOL
Tytuł jest zamierzoną prowokacją. Lewica ma bowiem tyle wspólnego z demokracją, co krzesło z krzesłem elektrycznym.

Lewica skutecznie zawłaszczyła w czasach stalinowskich pojęcie demokracji na użytek własny. Od tamtej pory demokracja to dla niej wyłącznie lewica. Reszta to faszyzm. Dzisiaj nawet tzw. prawica posługuje się na co dzień stalinowską definicją demokracji. Zatem jeśli lewica broni demokracji, to tylko… socjalistycznej. Nie dociera to do wszystkich

Przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech doszło w szeregach frontu lewicy do histerii. Na firmamencie politycznym Niemiec pojawiła się bowiem nowa wielka partia. Tą partią jest konserwatywna Alternatywa dla Niemiec. Kiedy wszystkie bez wyjątku partie polityczne w Niemczech (CDU, CSU, SPD, Zieloni, FDP, Die Linke) odczuły zagrożenie, wezwały Niemców do utworzenia "frontu ludowego", "koalicji przyzwoitych" – czyli kordonu sanitarnego, "Brandmauer" – jak mówią Niemcy – zapory ogniowej przeciwko groźnemu przeciwnikowi z prawej strony politycznego spektrum. Było to możliwe tylko dlatego, że dawną prawicą (w Niemczech nazwać kogoś prawicą to dziś obelga) była chrześcijańska demokracja, a teraz tylko CDU/CSU (siostrzane partie, CSU to lokalny bawarski fenomen) z przymiotnikiem "chrześcijańska" w nazwie skręciła ostro w lewo. Zwłaszcza po objęciu funkcji szefa partii i rządu przez wychowaną w NRD Angelę Merkel.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także