Magierowski mówił w TVN24, że w Gabinecie Owalnym od czasu do czasu odbywają się konferencje prasowe, połączone z podpisywaniem przez Donalda Trumpa różnych dekretów. Podczas jednej z nich prezydent USA zapytany o negocjacje z Rosją w sprawie zawieszenia broni na Ukrainie zaczął opowiadać o Putinie i użył jego imienia, mówiąc "Władimir".
– Nie przypominam sobie, żeby któryś z europejskich przywódców, nawet kanclerz (Niemiec – red.) Olaf Scholz, który – jak pamiętamy – od czasu do czasu dzwonił do prezydenta Putina, w tego typu publicznych okolicznościach użył takiego sformułowania. To mnie uderzyło, muszę przyznać – powiedział były dyplomata.
Magierowski: Putin chce wykorzystać to, że po drugiej stronie ma Trumpa
Zwrócił uwagę, że ani rozmowy USA-Rosja, ani USA-Ukraina nie przyniosły przełomu. – Myślę, że to jeszcze trochę potrwa, mimo zapowiedzi prezydenta Trumpa, że jest w stanie zakończyć tę wojnę w ciągu jednego dnia. Rosjanie znani są z tego, że zawsze stawiają bardzo maksymalistyczne żądania. Sądzę, że podobnie jest także w tym wypadku – ocenił.
Jego zdaniem nie chodzi tylko o zakończenie wojny czy zawieszenie broni. – Myślę, że Rosjanom, a szczególnie prezydentowi Putinowi zależy na wykorzystaniu tej okazji, żeby przebudować całą architekturę bezpieczeństwa w Europie. To jest jego marzenie, jego wizja, którą ma w głowie od lat i zawsze do niej dążył – podkreślił Magierowski.
Jak tłumaczył, Putin "chce wykorzystać tę okazję, że ma po drugiej stronie interlokutora w postaci prezydenta Trumpa, który być może z większą dozą życzliwości będzie patrzył na te żądania".
Dziennikarz poznał tajne plany USA. "To pokazuje niestety niekompetencję"
Odnosząc się do ujawnienia tajnych planów wojskowych USA przez członków administracji Trumpa na grupie w komunikatorze Signal Magierowski przyznał, że najbardziej zaszokowała go "nie sama treść rozmów, tylko sam fakt, że panowie zdecydowali się na to, żeby komunikować się w tak wrażliwej sprawie na Signalu".
– Jest pewien protokół, są pewne regulacje, reguły gry i takich rzeczy na pewno się nie przesyła sobie nawet na komunikatorze, który uchodzi za najbardziej szczelny i bezpieczny – ocenił, dodając, że "to pokazuje niestety niekompetencję".
Redaktor naczelny tygodnika "The Atlantic" Jeffrey Goldberg poinformował, że omyłkowo został zaproszony do grupowego czatu z udziałem najwyższych urzędników Białego Domu w sprawie operacji wymierzonej w rebeliantów Huti w Jemenie.
W konwersacji prowadzonej w komunikatorze Signal mieli uczestniczyć m.in. szef Pentagonu Pete Hegseth, wiceprezydent USA J.D. Vance czy Michael Waltz, doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego.
Według Goldberga kilka godzin przed rozpoczęciem ataku Hegseth opublikował na grupie szczegóły operacji, w tym dane o celach i broni użytej przez amerykańskie wojsko.
Szef Pentagonu zaprzeczył tym doniesieniom, natomiast prezydent Trump stwierdził, że nic o tej sprawie nie wie. – Nie jestem wielkim fanem "The Atlantic". Według mnie to gazeta, która biznesowo wkrótce się zamknie – powiedział.
Czytaj też:
Skandal w gabinecie Trumpa. Głos zabrała Hillary Clinton