Faktem jest, że Radia Maryja pani Irena słuchała, faktem jest, że chętnie w nim występowała; wzięła udział w uroczystym otwarciu telewizji Trwam, no i zdarzało jej się do radia telefonować podczas flagowej audycji rozgłośni zatytułowanej „Rozmowy niedokończone”. Raz nawet, gdy prowadzący program zakonnik zbyt długo w jej ocenie rozmawiał z zaproszonym do studia gościem, żartobliwie żądała przez telefon rozpoczęcia modlitwy, „bo dochodzi północ i bez modlitwy z Radiem Maryja nie zasnę, a bardzo chcę już spać!”. Pani Irena pozostawała obojętna na powszechną w jej środowisku wrogość wobec radia i jego słuchaczy oraz na to, że związki z o. Tadeuszem Rydzykiem mogłyby ją dezawuować. Nic sobie z tego nie robiła, z ochotą zachwalając rozgłośnię nawet w wywiadach dla kolorowych gazet. (...)
Przychodziła do kościoła i na mszę, i pomiędzy mszami, posiedzieć w ciszy, pomodlić się. Siadała zwykle koło ambony. – Latem siadywała na podwórzu kościoła, kwitły bzy, a ona pod tymi bzami. Podchodziliśmy do niej, wypytywaliśmy o jej role, o filmy, teatry, kabarety. A ona z kolei nas pytała o życie kościoła, którym bardzo się interesowała – opowiada ks. Batko. – Rozmawialiśmy o naszych powołaniach i uzgodniliśmy, że właściwie one wcale tak się nie różnią między sobą, że chcąc być dobrym aktorem albo dobrym księdzem, trzeba całego siebie
oddać. Ona tak myślała o swoim talencie: dostała od Boga dary i trzeba się nimi z ludźmi dzielić. (...)
fot. Lucjan Fogiel/East News
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.