Chcę pozostać w golfowej elicie

Chcę pozostać w golfowej elicie

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Kamil Musiejczuk
fot. Kamil Musiejczuk 
Z Adrianem Meronkiem, który udanie zadebiutował w zawodowym golfie rozmawia Łukasz Zboralski.

ŁUKASZ ZBORALSKI : W wieku 23 lat przeszedł pan na zawodowstwo w golfie. A zanosiło się, że będzie pan piłkarzem. Jak ojcu udało się pana namówić na zmianę dyscypliny w dzieciństwie? Zostawił pan piłkę bez żalu?

ADRIAN MERONK: Od zawsze byłem bardzo aktywny. Uprawiałem nie tylko piłkę nożną, lecz także siatkówkę, koszykówkę oraz inne sporty. Obecnie też nie ograniczam się wyłącznie do golfa, ale w wolnych chwilach pływam, gram w piłkę, zimą jeżdżę na nartach i łyżwach. A golf w moim domu był, od kiedy pamiętam. Tata zaraził swoją pasją najpierw moją mamę, a następnie przyszła kolej na mnie. Rodzice nie naciskali jednak na mnie w żaden sposób. W wieku 13–14 lat podjąłem w pełni świadomą decyzję. Nadal uprawiałem inne sporty, ale zdecydowanie bardziej zacząłem koncentrować się na golfie. Teraz jest to nie tylko mój zawód, lecz także wielka pasja. Nigdy nie żałowałem, że poszedłem właśnie taką drogą.

Pamięta pan pierwsze uderzenia kijem golfowym?

To było tak dawno temu, że niestety nie pamiętam. Przygodę z golfem rozpocząłem w wieku siedmiu lat. Tata zabierał mnie ze sobą na turnieje amatorskie, pojawiałem się na polu w roli caddy’ego i spodobało mi się to na tyle, że sam postanowiłem spróbować. Mieszkaliśmy wówczas w Poznaniu, a najbliższe pole golfowe znajdowało się pod Szczecinem. Kilka lat później, wraz z tatą, spędzaliśmy tam każdy weekend, żebym mógł rozwijać swoje umiejętności i pielęgnować pasję do tego sportu. Dzięki takiemu wsparciu scenariusz najwyraźniej nie mógł być inny.

I ojciec był pana pierwszym trenerem. Nauka z tatą jest łatwiejsza czy trudniejsza niż z kimś spoza rodziny?

To tata nauczył mnie podstaw gry i poświęcał swój czas, abym mógł się rozwijać, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Zawsze łączyły nas zdrowe relacje. Na zawodowych trenerów trafiłem zdecydowanie później, będąc już na zupełnie innym stopniu zaawansowania. Można powiedzieć, że tata mnie „oszlifował”, ukształtował jako człowieka, a zarazem sportowca. Do dziś jego wskazówki i rady są dla mnie bardzo cenne.

Cały wywiad dostępny jest w 44/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także