AGNIESZKA NIEWIŃSKA: Zamienił pan polski Sejm na „Ranczo Pielgrzyma” w Nigerii. Co ma pan dzisiaj na ranczu do zrobienia? Prace przy zwierzętach, przy uprawach?
JOHN GODSON: Nie wszystko na ranczu robię sam. Zatrudniam pracowników. Pewnie panią zaskoczę, ale mój typowy dzień zaczyna się o godz. 4 rano. Najpierw medytuję Pismo Święte i modlę się. Potem zajmuję się sprawami biurowymi. Mieszkam w stolicy Nigerii, Abudży, gdzie budujemy ośrodek szkolenia zawodowego i mamy nowy oddział rancza, w którym są kury, wylęgarnia. Podróż do innych oddziałów rancza zajmuje ok. ośmiu–dziewięciu godzin drogi. Jestem tam kilka razy w tygodniu – robię inspekcję, sprawdzam, co robią pracownicy, czy wszystko działa jak należy.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.