We wtorek minął miesiąc od filmu Tomasza Sekielskiego. Jednocześnie w ostatnim czasie mamy bardzo wiele antyklerykalnych wystąpień, chociażby parodia mszy świętej podczas parady równości w Warszawie…
Tomasz Terlikowski: Tu małe sprostowanie. Szymon Niemiec podaje się od lat za biskupa. I miał papier na podstawie którego reprezentował homoseksulną, ale chrześcijańską organizację. Takie „msze” organizował od lat. Oczywiście tego nie pochwalam. Natomiast intelektualnym nadużyciem i nieuczciwością byłoby oskarżanie filmy Sekielskich o tego typu happeningi. Natomiast bez wątpienia film dał paliwo środowiskom antyklerykalnym. Wzmocnił ich przekaz.
Czy wzmocnił też marsz LGBT?
Ja odnoszę wrażenie, że polska prawica nie dostrzega i nie chce dostrzec bardzo głębokich przemian światopoglądowych, które zaszły w młodym pokoleniu. Akurat w kwestii homoseksualizmu i jego akceptacji te zmiany zachodzą szczególnie szybko.
Przykładem są aktorzy i aktorki, którzy występują na koncertach ku czci św. Jana Pawła II, a następnego dnia wspierają marsz LGBT…
Nie wiedzą co czynią. Ale ci aktorzy są jedynie przedstawicielami całego pokolenia. I głównym zadaniem jest dotarcie do tych ludzi, pokazanie im, że ideologia LGBT, a już na pewno sposób jej narzucania, to nowa wersja faszyzmu. Oczywiście trzeba znaleźć formę, która będzie przekazywać im jaka jest rzeczywistość, ale nie w sposób zbyt ostry. Twierdzenia niektórych przedstawicieli pro life, że homoseksualizm zawsze prowadzi do pedofilii, jest drogą donikąd.
Z wydarzeń ostatniego miesiąca głośno było też o skandalu wokół szefa fundacji Nie Lękajcie się Marka Lisińskiego.
Wiadomo, że wszędzie tam, gdzie można wywalczyć spore odszkodowanie, kręcą się ludzie nieuczciwi. Problemem jednak jest nie pan Lisiński, ale fakt, że kuria płocka dała się wkręcić i wbrew opinii seksuologów i psychologów ukarała księdza, który w tej sprawie był niewinny. To jest zjawisko niebezpieczne. Sam Lisiński został skutecznie skompromitowany, mam nadzieję, że nauczy to pewnej ostrożności. Nie zmienia to faktu, że w głosy prawdziwych ofiar należy się wsłuchiwać. I robić wszystko by im pomóc, a prawdziwych przestępców ukarać.
Jak ocenia Pan wypowiedzi i działania episkopatu Polski po filmie Sekielskiego?
W kwestii wypowiedzi – są one bardzo dobre. Natomiast otwarte jest pytanie, czy za słowami pójdą czyny. I czy zapał do czyszczenia Kościoła nie wypali się, gdy tylko osłabnie medialny nacisk.
Czy nie jest tak, że obie strony – antyklerykalna i klerykalna okopały się na swoich stanowiskach, co utrudnia też dojście do prawdy?
W tej chwili to zjawisko okopywania się jest typowe. Najsensowniej zachowuje się episkopat, któy stara się nie okopywać. Ale jest grupa ludzi, która przekonuje, że to wszystko co pokazali Sekielscy jest bujdą na resorach, a druga strona zaczyna robić biznes, w tym polityczny na nieszczęściu ofiar pedofili. To także nie służy sprawie.
Czytaj też:
"Będzie tylko gorzej". Terlikowski: "Liberalny faszyzm" nie daruje
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.