We wpisie zamieszczonym na portalu społecznościowym Tomasz Terlikowski pisze o Paradzie Równości, która przeszła wczoraj ulicami Warszawy, a którą mijał jadąc do znajomych. "To już nie jest ta parada sprzed lat dwudziestu. Nieliczna, lekko zastraszona. To spory marsz, a na nim pełno tzw. normalsów. Także rodziny z dziećmi" – wskazuje publicysta i podkreśla, że jest to znak ogromnej zmiany, jaka się dokonała. "A wystarczy porozmawiać z ludźmi (szczególnie młodymi), żeby wiedzieć, że jeszcze więcej ludzi generalnie nie rozumie sprzeciwu wobec ideologii LGBT, a nie idzie w marszu, bo generalnie nie maszeruje" – dodaje.
Tomasz Terlikowski przewiduje, że będzie tylko gorzej, "bo ogromne pieniądze i ogromny nacisk medialno-społeczny wymuszają posłuszeństwo i przyjęcie jedynie słusznej genderowo-queerowej wersji światopoglądu". "Kto go neguje, jest skazany na rozjechanie. 'Liberalny faszyzm' nie daruje - przynajmniej w tej kwestii - odmienności" – wskazuje.
Publicysta tygodnika "Do Rzeczy" podkreśla, że nie to jednak zwróciło jego największą uwagę. "O wiele istotniejsze było, co innego, a mianowicie pytanie, jak dotrzeć do tych ludzi z Ewangelią? Jak potraktowałby ich Jezus? Oni sami nieśli transparenty, że Jezus szedłby z nimi, a jeden z nich, pastor prohomseksualnej denominacji, odprawił nabożeństwo (dziwnym trafem w stroju podobnym do katolickiego księdza). To oburzające, ale oburzenie w niczym nie zmienia sytuacji. Możemy się rzucać, ale o to właśnie im chodzi. A do tego w niczym nie przybliża im to Ewangelii. Jezus nie oburzał się na grzesznika, nie gorszył grzechem, On mówił o Bożej miłości, o przebaczeniu, uświadamiał, że 'kto jest bez grzechu ma pierwszy rzucić kamieniem', a na koniec, gdy okazał miłość mówił: 'idź i nie grzesz więcej'” – czytamy. "Nie, nie negował powagi grzechu, nie mówił, że to wszystko jedno, jak żyjemy, nie rezygnował z moralności i Dekalogu. To wszystko jest i zawsze będzie w nauczaniu Jezusa Chrystusa. Nie ma rozwoju wiary, wzrastania w niej bez walki z grzechem, bez wzrastania w Bożym prawie. Ale Jezus nie zaczynał od moralizowania, a od ewangelizacji. Od uświadomienia, jak bardzo kocha nas Bóg, bo dopiero, gdy tego doświadczymy możemy rzeczywiście zrozumieć, jak bardzo Go ranimy. Gdy nie doświadczyło się bezwarunkowego miłosierdzia trudno zrozumieć wielkość grzechu" – dodaje Tomasz Terlikowski, który jednocześnie zastanawia się, "czy jako ludzie Kościoła potrafimy pokazać, że Bóg jest miłością?". "Czy zamiast tego proponujemy Jego obraz jako buchaltera i sędziego, który tylko czeka na nasz upadek, żeby okazać swoje oburzenie i potępienie? Czy potrafimy głosić Jego miłość każdemu czy wygodniej nam pozostać w naszej przestrzeni, gdzie się generalnie ze sobą zgadzamy? Czy w miejsce Bożej Miłości i szaleństwa miłosierdzia nie głosimy 'świętego oburzenia'?" – pyta.
Terlikowski pisze, że to nie są pytania tylko do "innych", ale także do niego. "I pytanie podstawowe, może naiwne, ale dlaczego obok marszu równości nie było ulicznej ewangelizacji. Nie z hasłami o tym, jak Bóg ocenia grzech (bo wyrzucenie tego od razu na początku zamyka na jakikolwiek inny przekaz), ale z przypomnieniem, jak bardzo, jak do szaleństwa kocha grzesznika. Każdego. Mnie, Ciebie i uczestników parady" – kończy swój wpis.
facebookCzytaj też:
Maciej Musiał poparł Paradę Równości. "Jak to godzisz ze swoją wiarą?"