Sobotni Marsz Równości w Białymstoku przyciągnął tłumy kontrmanifestantów, którzy blokowali pochód. Niektórzy chuligani atakowali uczestników parady oraz funkcjonariusz zabezpieczających wydarzenie. Policja była zmuszona użyć gazu.
"Wszechobecna atmosfera nienawiści i pogardy"
"Na miejscu byli obserwatorzy i obserwatorki Amnesty International, jednak po raz pierwszy od rozpoczęcia projektu obserwacji zgromadzeń, tj. od kwietnia 2017 r., obserwatorzy nie byli w stanie przeprowadzić obserwacji zgodnie z przyjętymi standardami, z powodu stałego zagrożenia. Stosowana przez przeciwników Marszu przemoc, wszechobecna atmosfera nienawiści i pogardy, realne zagrożenie dla zdrowia i życia w związku z rzucaniem w ludzi petardami, racami i kamieniami uniemożliwiły zgodną z przyjętymi procedurami obserwację" – analizuje wydarzenia z soboty Amnesty International.
W oświadczeniu opublikowanym na swojej stronie, organizacja krytykuje też policję, która zdaniem AI "nie zapewniła odpowiedniej ochrony uczestnikom Marszu". "Przed, podczas i po Marszu jego uczestnicy byli znieważani i narażeni na fizyczne napaści przy braku odpowiedniej reakcji policji" – czytamy na stronie AI.
Organizacja informuje też, że „będzie monitorowała dalsze postępowanie władz w tej sprawie, m.in. żądając informacji o planowanych działaniach policji w celu pociągnięcia do odpowiedzialności i wyjaśnienia ewentualnych zaniedbań”.
Czytaj też:
Lewicowy gen AmnestyCzytaj też:
Jacek Karnowski: To jest specjalna robota "Gazety Polskiej"