Goście Antoniego Trzmiela pytani byli o dzisiejsze obchody Święta Niepodległości, które jak w ubiegłym roku były wyjątkowe spokojne. – Taka powinna być norma – ocenił Piotr Gursztyn. Dyrektor TVP Historia tłumaczył jednak, że kiedy dochodziło do różnego rodzaju incydentów podczas wcześniejszych Marszy Niepodległości, przedstawiciele niektórych środowisk zbyt histerycznie reagowali. – Oczywiście to nic przyjemnego, ale 1 maja w Hamburgu zawsze burdy. (...) Niemcy są z tym pogodzeni i nie ma to wpływu na niemiecką demokrację. My za bardzo zwracamy uwagę na burdy – przekonywał historyk, który dodał że w każdej wielotysięcznej masie może znaleźć się niewielka liczba osób chcących wywołać bijatyki, jednak nie należy patrzeć przez ich pryzmat na wszystkich uczestników marszu.
Gursztyn: Święto Niepodległości od 1989 roku wegetowało
– Ja widzę z kolei fenomen w tym, że to święto zostało ożywione, nadano mu energię. Ono wegetowało po '89 roku. Jak bywałem na tym święcie z 5-6 lat temu, to to były kameralno-rodzinne uroczystości. Dopiero środowisko, które jest tak naprawdę marginalne (Narodowcy red.) ożywiło je – mówił Gursztyn. W ocenie dyrektora TVP Historia, środowisko to stało się w pewnym sensie ofiarą własnego sukcesu, bo choć Marsz Niepodległości przyciąga wielu młodych ludzi, to jednak nie utożsamiają się oni z poglądami narodowymi.
Gursztyn odniósł się także do argumentu zawłaszczenia przez narodowców patriotyzmu i 11 listopada. – Narodowcy podnieśli z ziemi coś, czym mało kto się interesował – podkreślił.
Wybranowski: Ta niepokorna młodzież podniosła wiele świąt z ziemi
Z kolei publicysta tygodnika "Do Rzeczy" zwrócił uwagę, że nie tylko święto niepodległości było świętem martwym. – Większość świąt było martwych, a ta niepokorna, zbuntowana młodzież podniosła je z ziemi – dodał. Wojciech Wybranowski odniósł się do słów jednej z dziennikarek, która przyznała, że nie podoba jej się sposób świętowania przez narodowców, bo są zbyt głośni, mają race i petardy. – Właśnie dobrze, że młodzież jest głośna, bo ma prawo wykrzyczeć swoja dumę narodową. Nastroje młodych ludzi się radykalizują, są coraz bardziej roszczeniowi, pewni siebie, bo nie są od nikogo gorsi, co przez lata im wmawiano, każąc czekać. A oni już nie chcą czekać, wiedza na co nas stać i co możemy wywalczyć. Oni nie będą milczeć – tłumaczył.
Czytaj też:
11 listopada. 120 tys. uczestników, 60 zgromadzeń w całej Polsce