Cenckiewicz podkreślił, że cała operacja nie byłaby możliwa bez osobistego zaangażowania szefa MON Antoniego Macierewicza. – 10 grudnia obaj oficerowie spoczną na Wojskowych Powązkach wśród swoich towarzyszy broni, którzy walczyli z bolszewikami w zwycięskiej bitwie w 1920 r. – dodał historyk.
– Jesteśmy dopiero na początku drogi, która upamiętni tych dwóch Polaków. To były osoby, politycy, żołnierze zupełnie wyjątkowi. Rajchman zaczynał w Legionach, Matuszewski w Korpusie Polskim na Wschodzie. Później ich losy splotły się w Wojsku Polskim w okresie międzywojennym. Warto wspomnieć, że Matuszewski to jeden ze współtwórców Oddziału II polskiego kontrwywiadu i wywiadu, z dużymi sukcesami w tamtym czasie – mówił Cenckiewicz.
Chcieli wolnej Polski
Jak dodał, Matuszewski i Rajchman wzięli na siebie cały ciężar walki o Polskę na odcinku amerykańskim. – Prześladowano ich ze względu na antysowiecką postawę i stanowisko ws. Katynia. Za to wszystko spotkała ich straszna kara: cenzura, kontrwywiad na głowie, wycofanie karty stałego pobytu. Byli na celowniku tajnych służb sowieckich. Dziś wiemy, że Matuszewski i Rajchman byli rozpracowywani przez rezydenturę sowieckiego wywiadu w Stanach Zjednoczonych – tłumaczył historyk.
– Można powiedzieć, że wówczas rzucili los swojego życia na stos, aż do utraty tchu. Dzieło Matuszewskiego i Rajchmana nie przeminie – podkreślił Cenckiewicz.
Wieczna pamięć
Historyk podziękował też wszystkim, którzy zaangażowali się w inicjatywę sprowadzenia szczątków polskich bohaterów do ojczyzny, m.in. kierownictwu i pracownikom Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Skarbu Państwu oraz prezesowi PWPW Piotrowi Woyciechowskiemu.
– Niech żyje Polska. Niech żyje Wojsko Polskie. Niech pamięć o Matuszewskim i Rajchmanie trwa na zawsze – zakończył Cenckiewicz.
Czytaj też:
Macierewicz o powrocie bohaterów: Polska spełnia swój obowiązek, spłaca swój dług