Według oficjalnej narracji mediów na Zachodzie, masowe protesty w Stanach Zjednoczonych po śmierci czarnoskórego mężczyzny nie miały wpływu na liczbę zachorowań w USA.
46-letni George Floyd zmarł w wyniku interwencji białego policjanta Dereka Chauvina, który przyciskał mężczyźnie kolanem szyję do ziemi, nie reagując na jego krzyki, że nie może oddychać. Floyd został uduszony. Po jego śmierci w kilkudziesięciu amerykańskich miastach wybuchły zamieszki. Prezydent USA Donald Trump zagroził użyciem regularnej armii, by przywrócić porządek w kraju.
Na fali protestów powstał antyrasistowski ruch "Black Lives Matter". Protestujący jednak nie wahali się sięgać po radykalne środki. Podczas swoich manifestacji niszczyli mienie prywatne, rabowali sklepy, obalali pomniki, dewastowali publiczne budynki. Z tego też powodu ruch BLM był szeroko krytykowany. W manifestacjach BLM brały udział dziesiątki tysięcy osób.
Na portalu worldometers.info pojawił się wykres, który przeczy oficjalnej narracji o znikomym wpływie masowych protestów BLM na liczbę zachorowań w USA. Dane zebrane przez portal wskazują, że w wyniku manifestacji liczba zakażeń znacznie wrosła zwłaszcza w drugiej połowie czerwca i w lipcu.
Protesty w Polsce
Od tygodnia w wielu miastach w Polsce trwają protesty przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej. W ubiegły czwartek TK orzekł, że przerywanie ciąży ze względu na podejrzenie ciężkiej choroby lub upośledzenia płodu jest niezgodne z ustawą zasadniczą.
Podczas protestów dochodziło do dewastacji pomników oraz profanacji kościołów. Do niszczenia elewacji kościołów doszło m.in. w Warszawie oraz Krakowie. Wandale zniszczyli pomnik Ronalda Reagana w stolicy, a pomnik Jana Pawła II w Konstancinie został oblany czerwoną farbą.
Również biura poselskie polityków Prawa i Sprawiedliwości są niszczone przez uczestników protestów. Tak był m.in. w Opolu, gdzie zniszczono biuro poselskie Violetty Porowskiej.
Wielu komentatorów obawia się, że masowe protesty w Polsce również doprowadzą do skokowego wzrostu liczby zakażeń.
"Z prognozy dostraczanej nam przez jeden z instytów (nazwy nie wymienię, bo nie chcę go angażować) po protestach punkt przegięcia krzywej jest wyżej o 5 tys. przypadków dziennie i odsunięty w czasie. Nikt nie zabrania protestów, tylko ta forma ma fatalne konsekwencje" – napisał na Twitterze Norbert Maliszewski, Szef Centrum Analiz Strategicznych (KPRM).
twitterCzytaj też:
Rząd wprowadzi stan wyjątkowy? Polityk PiS odpowiadaCzytaj też:
Semka o protestach feministek: Ich nie przeraża wzrost liczby zakażeń