Amerykanista: Jest mało prawdopodobne, aby Sąd Najwyższy akceptował pieniactwo Trumpa

Amerykanista: Jest mało prawdopodobne, aby Sąd Najwyższy akceptował pieniactwo Trumpa

Dodano: 
Donald Trump
Donald Trump Źródło: PAP/EPA / CRISTOBAL HERRERA-ULASHKEVICH
- Jest mało prawdopodobne, żeby Sąd Najwyższy angażował się w próby delegitymizacji wyboru Bidena i akceptował pieniactwo sądowe prezydenta Trumpa . Taka sytuacja mogłaby po prostu narazić autorytet sędziów Sadu Najwyższego i narazić ich na zarzut uprawiania sądokracji, czym byłaby próba zmiany decyzji wyborców poprzez decyzje sądowe. Należy również pamiętać, że ustalanie przepisów prawa wyborczego, czyli sposobu wyboru elektorów jest prerogatywą władz stanowych, a nie instytucji federalnych jaką jest Sąd Najwyższy USA - mówi portalowi DoRzeczy.pl amerykanista Artur Wróblewski.

Trwa liczenie głosów w wyborach prezydenckich w USA. Prawdopodobnie wygra Joe Biden. To przesądzone?

Artur Wróblewski: Wydaje się, że wybory prezydenckie w USA są przesądzone. Joe Bidenowi brakuje już tylko 17 głosów elektorskich i wystarczy, że wygra w takich stanach jak Newada (6 głosów) oraz Arizona (11 głosów), w których ma przewagę, żeby osiągnąć magiczną liczbę 270 elektorów.

Co z innymi stanami?

W tym momencie nie ma znaczenia, co wydarzy się w innych stanach wahających się takich jak: stany pasa rdzy Wisconsin, Michigan i Pensylwania, czy też w Georgii albo Pólnocnej Karolinie. Zwycięstwo w tych stanach miałoby dla Trumpa już tylko wartość prestiżową.

Kiedy poznamy ostateczne wyniki?

Nie ma wątpliwości, że w piątek będziemy wiedzieli, kto obejmie urząd 20 stycznia, natomiast nie oznacza to końca batalii sądowych, w których Trump będzie się starać podważyć wynik wyborów ze względów formalno-prawnych.

W jaki sposób?

Przede wszystkim będzie dążyć do przeliczania głosów w stanach, w których różnica była niewielka, uzasadniając to dużą liczba głosów pocztowych. Taki wniosek już się pojawił w kontekście Wisconsin. Obóz Trumpa domaga się też wstrzymania liczenia głosów w Michigan i Pensylwanii, twierdząc, że należy wzmocnić tam nadzór obserwatorów. Jednak główny argument prawny drużyny Trumpa skoncentruje się na udowodnieniu, że akceptacja głosów, które wpłynęły do komisji wyborczych już po 3 listopada była nielegalna. Sytuacja taka dotyczy np. Pensylwanii, gdzie koperty z kartami wysłane do 3 lub 3 listopada do godz. 20 będą przyjmowane przez komisje przez trzydoby, a więc do piątku. W przypadku północnej Karoliny termin przyjmowania głosów pocztowych upływa 12 listopada.

Prawnicy Trumpa sformułowali swoje argumenty już przed wyborami i przedstawili je Sądowi Najwyższemu utrzymując, że decyzja o przedłużeniu terminu została podjęta z naruszeniem przepisów prawa. W przypadku Pensywlanii, na to rozwiązanie pozwoli jednak stanowy Sąd Najwyższy, a w przypadku Północnej Karoliny była to decyzja centralnej komisji wyborczej. Prawnicy Trumpa twierdzą, że decyzje o przedłużeniu terminu zbierania kopert mogła podjąć jedynie legislatura stanowa. Warto jednak pamiętać, że mówimy tutaj o kwestionowaniu legalności głosów, które wpłynęły już po 3 listopada i być może ich liczba i tak nie będzie miała wpływu na ostateczny wynik. A zatem działania te są raczej próbą obstrukcji procesu wyborczego i przygotowania atmosfery do podważania legitymacji Bidena, niż realnym zagrożeniem dla wyniku wyborów.

Czyli Sąd Najwyższy nie zmieni losów wyborczych Trumpa?

Jest mało prawdopodobne, żeby Sąd Najwyższy angażował się w próby delegitymizacji wyboru Bidena i akceptował pieniactwo sądowe prezydenta Trumpa. Taka sytuacja mogłaby po prostu narazić autorytet sędziów Sadu Najwyższego i narazić ich na zarzut uprawiania sądokracji, czym byłaby próba zmiany decyzji wyborców poprzez decyzje sądowe. Należy również pamiętać, że ustalanie przepisów prawa wyborczego, czyli sposobu wyboru elektorów jest prerogatywą władz stanowych, a nie instytucji federalnych jaką jest Sąd Najwyższy USA.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także