Wybrano nieprzypadkowo konkretne państwa: USA – bo to kraj o największej kwocie pomocy, dużym stopniu lockdownu i sporej śmiertelności; Chiny – bo najwcześniej zaczęły (i skończyły!), nie zamykały na długo gospodarki, choć (a może dlatego) mało inwestowały w pomoc. Następnie idzie Tajwan, jako najszybszy zwycięzca z kowidem, praktycznie bez zamknięcia gospodarki, wzięto też Czechy, jako kraj na podobnym do polskiego poziomie rozwoju. Uwzględniono też Niemcy, jako ten kraj, który w Europie wydał na pomoc najwięcej, oraz Szwecję, by zobaczyć jakie efekty ekonomiczne wygenerowała ich strategia odporności stadnej. Zestawienie kończy Wielka Brytania jako państwo, które musiało sobie po decyzji o Brexicie poradzić bez unijnej pomocy.
Na tak wybrane kraje rzutowano analizę w trzech aspektach: polityki fiskalnej, instrumentach finansowych oraz polityce socjalnej i transferach socjalnych. Właściwie każdy kraj używał takiej struktury pomocy. Bo kryzys to dziwny – nie tak jak kiedyś, działaniem państwa nie ma być pobudzanie gospodarki, ale jej przetrwanie, utrzymanie miejsc pracy i minimum dochodów gospodarstw domowych. A więc pomoc ma charakter bardziej interwencyjny niż stymulujący.
Raport dokonuje także analizy działań międzynarodowych instytucji mogących generować i strukturyzować pomoc w skali globu lub kontynentu, czyli Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego czy Unii Europejskiej. Do tego przypatrzono się gospodarczo sytuacji najbardziej wrażliwych pandemicznie branż. Głownie oberwą usługi, czyli branże o koniecznym kontakcie z klientem, który zabijają wszelkie lockdownowe zapędy. Usługi mają spaść o 16,4%, głównie turystyka – minus 75%, kina – minus 66%, fitness – minus 50%, branża eventowa – zero.
Nie miejsce tu by rozważać każdy kraj po kolei, ale tajemnica Szwecji się częściowo wyjaśniła. Pomoc nie była zbyt wielka (50 mld $ na firmy oraz drugie tyle na wykup obligacji przez bank centralny), tak samo jak z transferami socjalnymi., Może to być spowodowane tym, że mimo (dzięki?) brakowi lockdownu gospodarka szwedzka przechodzi dość suchą nogą przez kryzys, zaś poprzedni – wysoki – poziom transferów socjalnych nie wymagał rewolucyjnych zmian.
Skoro nie będziemy się zajmowali poszczególnymi krajami zobaczmy, jak to jest generalnie, czyli – co zadziałało i u kogo? Jeśli pomoc miała powstrzymać spadek zatrudnienia to wyniki są niejasne. To znaczy krótkoterminowe dość dobre, zaś długoterminowe – już słabsze. Po prostu kończą się bezpośrednie środki pomocowe w postaci dopłat do utrzymanych miejsc pracy czy finansowania przymusowych urlopów. W USA zwrot zakupów dla zwalnianych pracowników wystarczył dla czteroosobowej rodziny na utrzymanie się przez 1,5 miesiąca. A co teraz? Choć w USA programy te (albo i inne czynniki) zaczęły działać, gdyż bezrobocie z 14% w marcu spadło do ok. 8% w ostatnich miesiącach.
Jeśli chodzi o upadłości to o dziwo w pierwszej połowie 2020 roku mieliśmy ich… mniej niż rok temu. Ale to nic budującego. Po prostu regulacje kowidowe powstrzymały procesy upadłościowe, ale po odblokowaniu ich prognoza upadłości wskazuje wzrost o 26%. Ten wzrost może także stymulować wygaszanie pomocy fiskalnej. Jeśli chodzi o utrzymanie łańcucha dostaw to świat zauważył, że zbyt rozproszona w erze globalizmu produkcja jest dość kosztowna i nie gwarantuje pewności dostaw w kryzysie, który nie wiadomo jak długo potrwa. W związku z tym produkcję kluczowych elementów przenosi się do pobliskich lokalizacji. Taki los spotkał m.in. branżę farmaceutyczną, kiedy świat obudził się nagle z ręką w… Chinach, bo okazało się, że gros produkcji lekarstw globalizm przeniósł do Państwa Środka, które ma medycznie ostatnio, delikatnie mówiąc, pod górkę z międzynarodową opinią publiczną. Nie ma szczególnie zadedykowanych instrumentów pomocowych na utrzymanie łańcuchów dostaw, więc działanie i decyzje są oddolne, w dodatku trzeba będzie na efekty poczekać, bo przeniesienie produkcji „bliżej centrum marży” wymaga czasu. Prognozy na spadek wymiany handlowej to od 10 do 32% spadku.
A co będzie długoterminowo? Nawet gorzej niż w kwestii działań krótkoterminowych. Te jakoś zadziałały, ale czaka nas rachunek za ratowanie wszystkiego za wszelką cenę. Skoro za wszelką to cena może być duża i objawić się nagle w kilku nieoczekiwanych miejscach. Świat modli się o szczepionkowy cud, który ma wszystko wymazać, ale i do cudu daleko, i jest on przeceniany, bo wszyscy myślą, że jak się zaszczepią to wyjdą na ten sam świat i zaczną od nowa po staremu. A jeśli coś wiadomo, to właśnie to, że tak się nie stanie.
Dojdzie do „zombizacji” gospodarki, czyli pomoc poprzez tani pieniądz i niskie stopy utrzymuje przy życiu firmy, które nie mają rynkowej racji bytu, bo nie generują właściwie żadnej wartości dodanej. W normalnej gospodarce by padły, a żyją, bo ta jest kowidowo nienormalna. Dojdzie do chomikowania miejsc pracy. Dziś stymuluje ten proces pomoc państwa lub wymogi utrzymania zatrudnienia ze względu na udzieloną pomoc. To konserwuje stary układ zatrudnienia oddalając pracodawców od poszukiwania dróg restrukturyzacji biznesu. Będziemy jechać z zatrudnieniem po startemu aż wyschnie pomoc i padniemy dnia następnego. To może i humanitarne, ale nie rynkowe. Wynagradzanie błędów, które wcześniej bezwzględnie eliminował rynek. Dziś pomoc trafia do firm bez względu na to czy działają dobrze, czy źle, czyli błędne modele biznesowe są hodowane dłużej niż robiłby to test rynku. Za publiczne pieniądze. I najgorsze – system finansowy. Wzrost zadłużenia osiągnął poziom 331% PKB, bo państwa pożyczają na pomoc. Ale trzeba będzie oddać, wtedy władze zazwyczaj sięgają po zwiększenie podatków, co zabija rozwój gospodarki i jej tempo wstawania z pandemicznych kolan. Alternatywą jest presja inflacyjna, co też dobrze nie wróży przyszłej gospodarce.
Ogólnie rzecz biorąc raport wskazuje zadziwiające podobieństwo instrumentów pomocowych wśród wielu państw oraz stosowanie ich w oderwaniu od sytuacji epidemiologicznej i stopnia reakcji lockdownowych. Podobieństwo to może wynikać z tego, że poszczególne państwa są obiektem tych samych zaleceń, rekomendacji, a nawet warunków pomocowych stawianych przez międzynarodowe instytucje takie jak WHO, WTO, MFW, Bank Światowy czy Unia Europejska). Kraje różnią się też geograficznie – taki Tajwan czy Chiny włożyły relatywnie mniej w pomoc niż tzw. Zachód.
Generalne wnioski są takie, że doraźna reakcja na pandemię może w dłuższym terminie doprowadzić do naruszenia stabilności finansowej wielu państw, wzrostu zadłużenia, zwiększonej fiskalizacji, w końcu do większej niż kowidowa zapaści gospodarczej, co kłóci się z podstawowym długoterminowym celem pomocy – stworzenia warunków do szybkiego odbicia się gospodarek po pandemii.
Końca pandemii nie widać, ale odłożone efekty tych doraźnych, nie przeczę, że czasem koniecznych, działań już pojawiają się za rogiem. Wygrają nie tyle ci, co dobrze pokombinowali w kowidzie, ale ci, co mieli wcześniej zapasy, by być gotowym na kryzys.
Jak to mówią w przedszkolu – jak gruby schudnie, to chudy umrze.
Jerzy Karwelis
Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.