Mateusz Posyniak, który prywatnie jest szwagrem Bednarka, nie kryje swojego oburzenia cofnięciem dotacji. Ma też żal do branży muzycznej, że nie stanęła w obronie tych, którzy wystąpili o dotację. Sam Bednarek miał dostać z resortu kultury pół miliona złotych, a jego menedżer dodatkowo 660 tys. zł. Nic dziwnego, że wkurzył się mocno, gdy dotację cofnięto.
– Koledzy z branży artystycznej! Gdzie jesteście, taka jakaś głucha cisza nastała?! Martwię się, czy aby dobrze się macie?! Jeszcze kilka dni temu martwiliście się każdą sztuką chryzantemy ciętej i jej tragicznym losem? Od nastu miesięcy postulujecie, walczycie, bronicie... Byliście z konstytucją, byliście z rolnikami, byliście ze służbą medyczną, górnikami, pracownikami biurowymi i też z tymi fizycznymi... Pojawialiście się na wiecach obrońców futra, obrońców wszystkiego i każdego. Dziki też Wam obce nie były... Jakże pokaźną empatią przepełnione były Wasze serca – wylicza menedżer Bednarka.
– Przecież tak bardzo chcieliście tego wsparcia i wołaliście o nie miesiącami, zakładając, chociażby, związki zawodowe. Czytam beneficjentów owego wsparcia i widzę, że dostaliście takie same pieniądze! W niektórych przypadkach są one większe, w niektórych mniejsze... Każdy, kto składał, to dostał, gratuluję! – punktuje. Na koniec dodał jeszcze: – Przesyłam Wam siarczyste „Ch.. wam w d”.... Na taką wysoką kulturę aż chce się płacić, prawda?
Czytaj też:
Taka żona to skarb
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.