W sobotę Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 11 267 nowych i potwierdzonych przypadkach koronawirusa. Jak podaje dalej resort zdrowia, z powodu COVID-19 zmarło 108 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarło 375 osób.
Za mało placówek niecovidowych
Chociaż liczba zakażeń nie wzrasta gwałtownie, to w wielu szpitalach sytuacja jest bardzo trudna.
Jak relacjonuje w rozmowie z serwisem Onet lekarka pracująca w jednym z warszawskich szpitali, problemem jest m.in. brak placówek przyjmujących pacjentów niecovidowych.
– Szpital na Solcu stał się jedynym niecovidowym szpitalem dla całego południa Warszawy. To oznacza, że przyjeżdżają do nas karetki z Ursynowa, Stegien, Wilanowa, Mokotowa, Śródmieścia, ale także miast leżących na południe od stolicy, jak Piaseczno, Góra Kalwaria, a nawet Kozienice. Na tym obszarze mieszka około 2 mln ludzi, a nasz szpital liczy około 100 łóżek, w tym 32 łóżka na oddziale wewnętrznym – opisuje sytuację kobieta.
– Czy wiceprezydent Paweł Rabiej znał topografię Warszawy, podejmując tę decyzję? To jasne, że nie jesteśmy w stanie obsłużyć tak wielu ludzi – tłumaczy dalej lekarka.
Dramatyczne wybory
Jak opisuje w rozmowie z Onetem, w tej sytuacji lekarze stają przed dramatycznymi wyborami. – Kogo przyjąć do szpitala, a komu odmówić. Doszliśmy do punktu, w którym zastanawiamy się, czy przyjmować pacjenta z chorobą nowotworową i niedokrwistością na granicy życia i śmierci. Postawiono nas w sytuacji, w której odsyłamy pacjenta, jeżeli uważamy, że nie umrze w drodze do domu – opisuje kobieta.
– Przed naszym szpitalem stoją kolejki karetek pogotowia. Zespoły ratownicze grożą nam, nagrywają nas na kamery w telefonach, pytając, ile czasu mają czekać z pacjentem. A ja mam zajęte wszystkie łóżka, więc im odpowiadam, że muszą czekać albo na śmierć pacjenta, albo moją – mówi dalej lekarka z warszawskiego szpitala.
Czytaj też:
Lekarze i wódka bezlakoholowaCzytaj też:
Grupa naukowców i lekarzy nie chce szczepień na COVID-19. Zdecydowana odpowiedź ministerstwa