Marek Migalski: Jaki podział społeczno--polityczny zastąpił dawny podział postkomunistyczny lub późniejszy – na Polskę solidarną i liberalną?
prof. Andrzej Rychard: Nie zgadzam się z tym, że ten pierwszy podział jest już całkowicie nieaktualny. Odżywa czasami w zabawny sposób.
Kiedy?
Na przykład wówczas, gdy obie strony sporu politycznego oskarżają się o komunopodobność. Przy okazji rocznicy stanu wojennego okazało się, że niemal wszyscy byli w podziemiu. Nikt nie bronił PRL. (...)
Wracając na domowe podwórko – jak pan ocenia opozycję?
Wydaje się być słaba i podzielona. To skłania Kaczyńskiego do żartów, że to on może stanąć na jej czele – co zresztą przypomina słowa Wałęsy z początku lat 90., że chętnie by stanął na przedzie pochodu maszerującego na Belweder. Bardziej niebezpieczne dla PiS może być niezadowolone społeczeństwo. Niekoniecznie znajdujące swoją reprezentację w partiach opozycyjnych.
Jednak z KOD nie wyszło, prawda?
Zgoda, w jakimś stopniu to nie wyszło, co nie oznacza, że powody powstania KOD przestały istnieć. To niezadowolenie pozostało.
Pan widzi jakąś osobę czy środowisko, które mogłyby zastąpić KOD w tej roli?
Nie. Nie oznacza to jednak, że nie ma potencjału do tego, by ktoś lub coś takiego się pojawiło.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.