Takie, przepełnione jakże przecież głęboką troską oskarżenie padło niedawno publicznie z wnętrza, z samego serca Rady Polityki Pieniężnej (RPP), a więc i poniekąd Narodowego Banku Polskiego (NBP). Oskarżenie – dodajmy – nie tylko niebłahe, lecz po prostu niesłychanie wielkiego, wprost gigantycznego kalibru, które już choćby z tego jednego jedynego powodu domaga się jakiegoś pilnego (i poważnego!), i to szeroko zakrojonego śledztwa, które by je do spodu wyjaśniło.
Pora najwyższa, żeby raz na zawsze przeciąć spekulacje i wreszcie wyświetlić, w jakiż to sposób owi – wspomniani przez głos płynący z RPP i NBP – „sabotażyści” doprowadzili do zaniechań ze strony Rady Polityki Pieniężnej i Narodowego Banku Polskiego; zaniechań, które spowodowały owo „podważenie autorytetu banku centralnego”. Jak to się stało, jak to w ogóle było możliwe, że przez kilka długich miesięcy, ba, przez cały kwartał – aż do października 2021 r., gdy inflacja w Polsce zbliżyła się już do 6 proc., byli oni w stanie – owi „sabotażyści” – utrudniać, a w rezultacie uniemożliwić Radzie Polityki Pieniężnej rozpoczęcie procesu podnoszenia stóp procentowych – i to przecież z absurdalnie niskiego, bliskiego zeru poziomu, podczas gdy np. na Węgrzech (gdzie inflacja była nieco wyższa niż w Polsce) i w Czechach (gdzie inflacja była nieco niższa niż w Polsce) seria podwyżek stóp procentowych – i to z i tak sporo wyższego wtedy poziomu – ruszyła już w czerwcu 2021 r.
Pora też wyjaśnić, jakim sposobem owi „sabotażyści” – wspomniani przez pełen zatroskania o stan polskiego banku centralnego głos ze strony RPP i NBP – całymi miesiącami suflowali przeróżne wypowiedzi ewidentnie wystawiające na szwank ów „autorytet banku centralnego”. Takie, jak choćby wypowiedź z początku września 2021 r., gdy inflacja w Polsce sięgnęła już 5,5 proc., a nękane niższą inflacja Czechy i Węgry od kwartału zacieśniały swą politykę monetarną, podnosząc stopy procentowe – wypowiedź brzmiąca ni mniej ni więcej: „na negatywne szoki podażowe bank centralny nie powinien reagować podwyższeniem stóp. To byłby szkolny błąd prowadzący do stłumienia wzrostu gospodarczego”.
Na szczęście rzecz cała skończyła się, bo mam nadzieję, że się skończyła – przynajmniej tak się dziś wydaje – happy endem. To znaczy „sabotażyści” zostali szczęśliwie pokonani, ich atak zdecydowanie odparty, a RPP i NBP wróciły wreszcie do pełnienia swych konstytucyjnych obowiązków. Wszelako z jednego ważnego powodu warto byłoby wyjaśnić, skąd ci „sabotażyści” w ogóle się wzięli – z takiego otóż powodu, by uchronić się przed nimi w przyszłości.
Czytaj też:
Można jednocześnie nakręcać inflację i udawać, że się z nią walczy?... Można!Czytaj też:
Semeniuk: Przewidujemy wzrost inflacji w pierwszym kwartale 2022 roku
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.