W nocy z wtorku na środę w kopalni Pniówek doszło do wybuchu i zapalenia metanu. Zgodnie z informacjami Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia, w rejonie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów było 42 pracowników. W czasie, gdy w rejonie akcji przebywały dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do kolejnego, wtórnego wybuchu.
Według najnowszych informacji, nie żyje pięć osób. Wśród nich jest czterech górników i jeden ratownik. Siedem osób wciąż jest uwięzionych w kopalni. Ponad 20 osób trafiło do szpitali z ciężkimi poparzeniami.
Poszkodowanym zapewniono najlepszą opiekę
– W tych trudnych chwilach chcę zapewnić rodziny poszkodowanych, że opieka, którą staramy się zapewnić dla poszkodowanych, jest najnowocześniejsza i najwyższej jakości – powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski podczas konferencji prasowej przed Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie przewieziono poszkodowanych.
– Sumarycznie: z 25 osób, które zostały w zdarzeniu poszkodowane, do tej pory - bo nie wiemy, jak sytuacja będzie się dalej rozwijała – pięć niestety nie żyje. 10 osób przebywa w Siemianowicach Śląskich i to są najcięższe, z punktu widzenia oparzeń, przypadki. Cztery z tych osób przebywają na oddziale intensywnej terapii – przekazał Niedzielski.
Minister zdrowia poinformował również, że czterech pacjentów zostało skierowanych do leczenia w komorze hiperbarycznej.
"Słowa grzęzną w gardle"
– Słowa grzęzną w gardle, bo wiemy już, że pięć osób nie żyje, siedem jest jeszcze uwięzionych w chodnikach kopalni. Prócz tego jest ponad 20 osób w szpitalu z ciężkimi poparzeniami – powiedział premier Mateusz Morawiecki. Jak wskazał, po północy nastąpił wybuch doprowadzając do zawalenia części chodników i prawdopodobnie pierwszego zgonu: – To wszystko jeszcze będzie bardzo dokładnie sprawdzane, badane.