SIŁĄ RZECZY || Niedawno rozgrzała dyskusja, czy premier Morawiecki mija się z prawdą, zrzucając w zasadzie niemal całą winę za gigantyczną inflację w Polsce na innych – na Putina, a wcześniej także na Unię Europejską. Ani słowem przy tym nie wspominając o własnym – i to niemałym wkładzie w nakręcanie inflacyjnej spirali w Polsce. A przecież średnioroczna inflacja była u nas najwyższą wśród wszystkich państw UE już w 2021 r., a więc przed napaścią Rosji na Ukrainę.
Ile zatem w owych już ponad 12 proc. inflacji w Polsce jest – jak to zgrabnie określił premier Morawiecki – "putinflacji", ile jest w niej inflacji importowanej z UE w związku z jej klimatycznym obłędem, uosabianym dziś przez Fit For 55 Fransa Timmermansa – czyli "timmermansinflacji", a ile wreszcie w inflacji w Polsce jest inflacji "wyprodukowanej" – i wciąż pracowicie "produkowanej" – przez rząd premiera Morawieckiego, czyli ile jest "morwieckinflacji"?
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.