Kochani, było nam w nieuświadomiony sposób smutno przez te wszystkie ostatnie lata, kiedy nie
widywaliśmy Kazi Szczuki, więc teraz tym bardziej nam wesoło, kiedy obejrzeliśmy fragment tego słynnego wywiadu w RMF, w którym Kazia zaorała PiS-owca.
Wyciągnięcie karty „tupolew” w odpowiedzi na jakąkolwiek inną, niezwiązaną z nim kwestię to zabieg erystyczny godny samego Schopenhauera. Jest to zabieg, który powinien być tłoczony do głów studentom pierwszego roku dziennikarstwa. Jakiż to jest suspens, niby reparacje, niby gadka o czymś innym, rozmówca zaczyna się wymądrzać, aż tu nagle, srrrru – tupolew. Rozmówca skonfundowany, nie wie, gdzie oczy podziać, patrzy z niedowierzaniem, usta niedomknięte, redaktor triumfuje. Serio, to jest coś, tego oczekujemy od mediów.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.