Organizatorzy akcji "Odważcie się mówić", która ma zachęcić do coming outu rodziców homoseksualnych dzieci, uruchomili także swoją stronę internetową. Witryna ma charakter edukacyjny. Można się tutaj dowiedzieć, czym jest homoseksualizm, od kiedy nie jest uznawany za chorobę i dlaczego nie należy się go wstydzić. Jest też zakładka o pociągającym tytule "akademia rodzica LGBT" oraz "historie czytelników i czytelniczek".
Jednak najbardziej intrygująca wydaje się lista "gejów, lesbijek, osób biseksualnych i transpłciowych, które miały ogromny wkład w historię świata i kulturę". Jak przekonują autorzy strony, "twoje dziecko znajduje się w doborowym towarzystwie". Mamy tutaj ludzi z Polski i z zagranicy. Niektóre nazwiska są zaskoczeniem nawet dla mnie. Nie wiedziałem np., że homoseksualistką jest Jeanette Winterson. Mało tego, wyznaję z pokorą, że w ogóle nie wiedziałem, kim jest Jeanette Winterson. Beth Ditto też lesbijką? To niesamowite! Momencik, a kim jest, przepraszam, Beth Ditto?
Aleksander Wielki, Truman Capote, Elton John - zgoda, tutaj wszystko jasne. Ale Leonardo da Vinci? Gej chyba lekko naciągany. Podobnie jak Michał Anioł - jedynym dowodem na jego odmienną orientację miało być ascetyczne podejście do wszelkich życiowych przyjemności. By jednak się dowiedzieć, iż homoseksualizm toskańskiego artysty to mit, trzeba czytać książki historyków sztuki (polecam "Trzy światy Michała Anioła" Jamesa H. Becka), a nie tęczowe fanziny.
Wśród polskich homoseksualistów na liście figurują m.in. Katarzyna Adamik, Robert Biedroń, Julian Stryjkowski i Jerzy Waldorff. A także Antoni Słonimski. Hmm, aż chciałoby się zapytać Adama Michnika, jego niegdysiejszego seketarza, czy coś mu wiadomo na temat upodobań swojego mentora. Znajdziemy tu też popularnego aktora Michała Bajora, o którym portal polgej.pl napisał swego czasu: "Gdyby jakimś cudem Michał Bajor powiedział kiedyś: "Jestem gejem", prawdopodobnie stałby się w środowisku gejowskim jednym z najbardziej uwielbianych artystów". Domyślam się, że twórcy listy zastosowali bardzo proste kryterium: jeśli geje chętnie widzieliby kogoś wśród "swoich", to znaczy, że ten ktoś musi być gejem.
Tak czy inaczej, lista jest niezwykle ciekawa. Odnoszę jednak wrażenie, że niektórym wyróżnionym mogłaby nie przypaść do gustu (szczególnie tym, którzy już nie żyją). Przypomnijmy: mają to być "homoseksualiści, którzy mieli ogromny wkład w historię świata i kulturę", stanowiący en masse "doborowe towarzystwo". Jak można wrzucać do tego samego worka Marlenę Dietrich i Beth Ditto (to podobno jakaś współczesna piosenkarka)? Marcela Prousta i Michała Witkowskiego? Oscara Wilde'a i Krystiana Legierskiego? Piotra Czajkowskiego i dziennikarza TOK FM Jakuba Janiszewskiego?
Wielu postępowców, czytelników "Gazety Wyborczej" i uczestników Parad Równości jest zapewne przekonanych, że Oscar Wilde pisał znakomite sztuki i opowiadania, bo był gejem. Że Pedro Almodóvar kręci dobre filmy, bo jest gejem. Że Martina Navratilova świetnie grała w tenisa, bo była lesbijką.
Mam dla Was straszną wiadomość: otóż nie. Almodóvar jest w Waszych oczach gejem, który osiągnął sukces w świecie kinematografii. W moich oczach jest po prostu wybitnym reżyserem. Jego orientacja seksualna zupełnie mnie nie obchodzi.
Rozumiem też, że komuś takiemu jak Robert Biedroń zależy na tym, by ogrzać się w towarzystwie Freddiego Mercury'ego, ale jak na razie "wkład w światową kulturę" obu dżentelmenów trudno porównywać. Freddie Mercury zaśpiewał "Bohemian Rhapsody". Robert Biedroń przespacerował się po zużytych pieluchach w podrzędnej stacji telewizyjnej.
Ponadto, jeśli już szukamy homoseksualistów, którzy rzeczywiście wpłynęli na losy świata, to przypominam, że informacje o skłonnościach pewnego austriackiego malarza z Linzu są dużo lepiej udokumentowane niż homoseksualizm autora fresków w Kaplicy Sykstyńskiej.
P.S. Nie mogę się oprzeć:
Nie Elthon John, tylko ELTON JOHN.
Nie Oscar Wild, tylko OSCAR WILDE.
Nie Krystian Legerski, tylko KRYSTIAN LEGIERSKI.
I wreszcie: nie Antoni Słomiński, tylko ANTONI SŁONIMSKI.
Od autorów akcji "Odważcie się mówić" nie oczekuję, iż kiedykolwiek przeczytają jedną linijkę, która wyszła spod pióra Oscara Wilde'a. Ale może chociaż nauczą się poprawnie pisać jego nazwisko.