Piłkarz wszech czasów
  • Tomasz Zbigniew ZapertAutor:Tomasz Zbigniew Zapert

Piłkarz wszech czasów

Dodano: 
Pele
Pele Źródło: PAP/EPA / SEBASTIAO MOREIRA
Odeszła legenda futbolu. Sportowiec, na którego pożegnanie w Brazylii ustawiła się dwukilometrowa kolejka.

Tak się złożyło, że zainteresowałem się futbolem akurat w momencie, kiedy praktycznie zakończył karierę. Nigdy nie widziałem go na boisku, lecz już wtedy uchodził za „króla futbolu”. W 2014 r. wizytował Warszawę. Przybył w charakterze ambasadora jakiejś marki. Z tej okazji zorganizowano konferencję dla mediów na Stadionie Wojska Polskiego – w jego loży, zwanej Skyboxem. Aby się tam dostać, wsiadłem do windy razem z kolegą dziennikarzem, Maciejem Weberem. A zaraz za nami, niespodziewanie, wkroczył Pelé. Nie zamieniliśmy słowa, lecz stanąłem twarzą w twarz z legendą… Jak to zazwyczaj w podobnych sytuacjach bywa, organizatorzy usiłowali zaskarbić sobie przychylność ludzi piór, mikrofonów i kamer, ofiarowując im okolicznościowe podarunki. Tym sposobem zostałem właścicielem żółtej koszulki i niebieskiego plecaka. Na obydwu widnieje napis „Pelé”. I to jest moje osobiste wspomnienie dotyczące brazylijskiej wizytówki, jak określił zawodnika jego krajan Paulo Coelho, pisarz popularny także w Polsce. Chociaż w zakamarkach swej pamięci przechowuję jeszcze inny obraz. Ale o tym potem.

Niespełnione marzenie

Edson Arantes do Nascimento – tak w istocie nazywał się Pelé – jako jedyny w dziejach najpopularniejszego sportu na kuli ziemskiej miał w kolekcji trzy tytuły mistrza świata. Pierwszy wywalczył, będąc jeszcze niepełnoletnim w roku 1958 w Szwecji. Cztery lata później przyczynił się do obrony trofeum na mundialu chilijskim. A w roku 1970 poprowadził Canarinhos do trzeciego triumfu w czempionacie globu, rozgrywanym tym razem na meksykańskich stadionach. Inna sprawa, że zawsze mógł liczyć na wsparcie wybitnych kolegów z drużyny narodowej. Początkowo Didiego, Vavy i Garrinchy, potem Rivelino, Jarzinho, Gersona czy Tostao. Z Garrinchą nigdy nie podróżował na mecze tym samym samolotem. Tak zadecydował rząd, uznając, że gdyby maszyna się rozbiła, Brazylia by tego nie przeżyła.

Cały artykuł dostępny jest w 2/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także