Z zupą cebulową to skomplikowana historia. Jeśli już Francuz miałby komukolwiek przypisać zasługi wprowadzenia tej plebejskiej potrawy na salony, to przecież nie jakiemuś tam Polakowi, ale Francuzowi oczywiście; w dodatku królowi, i to nie byle jakiemu, bo obdarzonemu przez naród przydomkiem Le Bien-Aimé, czyli Ukochany. To za panowania Ludwika XV potrawa ta miała zacząć gościć na królewskim stole, z czym związanych jest oczywiście co najmniej kilka dykteryjek. I tak wedle jednej z nich pewnego poranka skacowany i głodny z Bożej łaski arcychrześcijański król Francji i Nawarry szukał w swoim domku myśliwskim czegoś do jedzenia, a że nie bardzo był wybór, to zalał cebulę szampanem. I voilà!
Nawet jeśli swą karierę cebulowa zawdzięcza „Ukochanemu”, to akurat historia z szampanem nie może mieć wiele wspólnego z rzeczywistością, bo przygotowanie potrawy wymaga podsmażania i gotowania cebuli. Może zatem ziarnko prawdy znajdziemy w innej dykteryjce?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.