Wielu polskich artystów było solidarnych z Czechami i ze Słowakami. Najbardziej znanymi tego przejawami były listy otwarte ich autorstwa. Do najgłośniejszych należały te Jerzego Andrzejewskiego czy Sławomira Mrożka. Andrzejewski pisał do prezesa Związku Pisarzy Czechosłowacji Eduarda Goldstückera: „Zdaję sobie sprawę, że mój głos protestu politycznego i moralnego nie zrównoważy i zrównoważyć nie może niesławy, jaką w postępowej opinii całego świata okryła się Polska. Ale ten protest, zrodzony z oburzenia, bólu i ze wstydu, jest jedyną rzeczą, jaką w obecnych warunkach mogę ofiarować Panu i Pańskim Przyjaciołom”. Mrożek stwierdzał zaś: „Wobec czynnego udziału Rządu PRL w zbrojnej agresji na Czeską Socjalistyczną Republikę Ludową i okupacji wojskowej tego kraju oświadczam, co następuje: Protestuję przeciwko tej akcji. Jestem solidarny ze wszystkimi Czechami i Słowakami, którzy się tej akcji sprzeciwiają. Szczególnie ze swoimi towarzyszami, pisarzami czeskimi i słowackimi, którzy są prześladowani i więzieni”. Oprócz nich podobne listy otwarte napisali m.in. Gustaw Herling-Grudziński, Jan Lebenstein, Zygmunt Mycielski czy Leopold Tyrmand. Ten ostatni zresztą publicznie oświadczył: „Z chwilą, gdy polscy żołnierze komunistyczni depczą ziemię Czechosłowacji i nazywają Rosjan i Niemców swymi aliantami, pryncypia stają się martwe. Dla mnie osobiście jedyną formą wyrażenia żałoby z tego powodu jest rezygnacja z obywatelstwa obecnej Polski, o czym niniejszym zawiadamiam”. Listy te odbiły się szerokim echem, szczególnie na Zachodzie.
„W HRADCU KRALOVEM, W HRADCU KRALOVEM DUDNIĄ POLSKIE TANKI…”
Dużo mniejszy rezonans miały wiersze czy piosenki związane z inwazją. Powstawały one zarówno w Polsce, jak i na terenie Czechosłowacji oraz na Zachodzie – na emigracji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.