"Jeśli popatrzymy na badania opinii publicznej, to nadszedł właśnie moment na zakaz sprzedaży żywego karpia. Świat się zmienia" – powiedziała w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Katarzyna Piekarska z Koalicji Obywatelskiej, członek Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.
Wkrótce do Sejmu ma trafić odpowiedni projekt (nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt). Ma on zakładać, że sprzedaż żywych ryb będzie możliwa tylko w przypadku narybku i egzemplarzy akwariowych. Oznacza to, że w miejscu zakupu będzie obowiązywał zakaz sprzedaży żywego karpia. Rybę będzie musiała uśmiercić przeszkolona osoba. Wprowadzenie takich przepisów postulują organizacje prozwierzęce. Chodzi o maksymalnie ograniczenie cierpienia ryb.
"Dojdziemy do absurdu"
– Jest pan za czy przeciw zakazowi? – zapytał dziennikarz Radia Zet Michała Kołodziejczaka, lidera AgroUnii. – Ale jakiemu zakazowi? – śmiał się Kołodziejczak. – Zaraz dojdziemy do absurdu: będzie zakaz zabijania karpi! – mówił polityk, który do Sejmu dostał się z listy Koalicji Obywatelskiej.
Prowadzący nie odpuszczał i spytał wprost, czy lider AgroUnii jest przeciw zakazowi sprzedaży żywych karpi. – Gdyby był ten karp normalnie przynoszony, u mnie w domu tak jest. Kupuje się żywego karpia, przynosi się go do domu szybko, żeby po drodze nie cierpiał. Zabija się go w miarę humanitarnie – odparł Kołodziejczak.
Dopytywany o definicję humanitarnego sposobu zabijania sprecyzował, że rybę trzeba wcześniej ogłuszyć. Parlamentarzysta zapewnił, że sam nigdy karpia nie zabił, jednak gdyby musiał, nie miałby większych oporów. – Ja nie zabijałem karpia, nie wiem dlaczego. Jak będę miał potrzebę, to go zabiję – odparł Michał Kołodziejczak
Czytaj też:Leszczyna: Filozofią naszego rządu będzie pomoc tym, którzy sobie nie radzą
Czytaj też:
"Decyzja w ostatniej chwili". Opozycja ma kandydata na Rzecznika Praw Dziecka