Anna M. Piotrowska: W kwietniu tego roku wycofał Pan swoje poparcie dla Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Pamięci Ofiar Męczeństwa i Ludobójstwa Kresowian, który planował postawić w Jeleniej Górze pomnik Rzeź Wołyńska autorstwa Andrzeja Pityńskiego. Monument ostatecznie nie stanął tam, gdzie planowano, ale prawdopodobnie znajdzie swoje miejsce w Toruniu na terenie należącym do ojców redemptorystów. Dlaczego podjął Pan wówczas taką decyzję?
Krzesimir Dębski: Pomnik na pewno powinien powstać. Są już nawet różne tablice upamiętniające. Tu jednak chodzi o sprawę artystyczną. Nie można postawić pomnika, który wzbudza wątpliwości artystyczne. Tu warto odnieść się do filmu „Wołyń”. Mimo bardzo trudnego tematu, film się obronił, okazał się filmem dobrym artystycznie i wyważonym historycznie. Kiedy tak jest, film spełnia swoją rolę. Inaczej było już z filmem „Smoleńsk”, który został położony artystycznie, zrobiony amatorsko. Po prostu wyrządzono całej sprawie krzywdę. Tak samo jest z tym pomnikiem: jest bardzo drastyczny i – może brzydko użyć takiego określenia – w złym guście. Jest to epatowanie okrucieństwem, ale w sposób brzydki. Artysta powinien umieć robić takie rzeczy dobrze. To tak, jak z Janem Styką. Koledzy malarze opowiadali, że gdy malował Boga na jednym ze swych bombastycznych dzieł, wychylił się z obłoków prawdziwy Pan Bóg i grzmiał: "ty mnie Styka nie maluj na kolanach - ty maluj mnie dobrze!!". Nie można tak ważnego tematu zrobić w sposób brzydki artystycznie. Zamiast powodować zadumę i smutek, nakłaniać do refleksji dramatycznej, to nakłania do rewanżu? Właściwie nie wiem, do czego skłania. Jest po prostu brzydki i dlatego właśnie wycofałem swoje poparcie dla komitetu. Sprawa tego pomnika wraca już po raz kolejny. Jak pomnik się nie podoba, to najwięksi artyści zmieniali swoje projekty, słuchali głosu ludzi. W tej sprawie także wielu ludzi się już wypowiedziało, wskazywało, że on nie może pozostać w tej formie. Prawdziwy artysta już dawno zrobiłby 3-4 wersje i byłoby po sprawie, a tu się upiera przy jedynej słusznej. Ja jeden utwór 10 razy przerabiam. Wszyscy wielcy rzeźbiarze, tacy jak Michał Anioł słuchali każdej uwagi i musieli je uwzględniać. Tu obserwujemy pychę artysty nieznanego.
Temat ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów jest o tyle trudny, że jego ofiary zostały skazane na zapomnienie przez własny naród…
Więc przypominajmy o ofiarach, ale nie w ten sposób. To jest nadużycie i krzywda wyrządzona Wołyniakom, wszystkim Kresowiakom.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że pomnik nie pozostawia pola wyobraźni, ale może to właśnie ta dosłowność byłaby po latach milczenia wykrzyczeniem prawdy o tym, co naprawdę stało się na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej?
Żadna dosłowność nie pokaże tych cierpień, nawet się ich nie dotknie i nie wolno dotykać. Trzeba to zrobić artystycznie. Jeśli ktoś się lubuje w takich rzeczach, to niech sobie czyta relacje. Tylko po co to robić publicznie? Takich rzeczy się nawet nie da pokazać, nawiązać do tego, co to było.
Czy to oznacza, że w Pana ocenie jeśli ten pomnik ma stanąć, to lepie żeby żaden nie stanął?
Ale jaki to jest problem? Jest tylu artystów, którzy robią piękne pomniki, a jeden facet się upiera i mówi, że jest tylko on. To jest brzydkie przede wszystkim. Jak zobaczyłem pierwsze jego zdjęcie, to jęknąłem i pomyślałem o moim ojcu, który był uzdolniony plastycznie. Jakby to zobaczył, to byłaby to straszna krzywda. Nie wolno takich rzeczy robić! Oprócz tego, że jest to pomnik kuriozum, to przeszkadza on nawet w mówieniu Ukraińcom, że była taka zbrodnia. To zaognia stosunki zupełnie niepotrzebnie.
A czy w obecnej sytuacji – trudnych relacji polsko-ukraińskich – ale też twardej polityki historycznej prowadzonej przez władze Ukrainy, dostrzega Pan jeszcze możliwość przekazywania Ukraińcom prawdy o Wołyniu?
Można to robić, ale nie w taki sposób. Ja jeżdżę na Ukrainę i przekazuję tę wiedzę, wożę książki i rozdaję ludziom, rozmawiamy. Jest ciężko, ale jest już pewna grupa ludzi, która to rozumie. Takie demonstracyjne robienie przytyków powoduje jeszcze większe zaognienie sytuacji. W ogóle ostatnio katastrofalna rzecz się dzieje w naszym kraju z pomnikami: papieskimi, Lecha Kaczyńskiego. Przeważnie powstają potwory. To tylko szkodzi. Tak jak ze zmianami nazw ulic, placów. Za chwilę będzie powrót znowu, protesty. Nie można takich rzeczy robić. Jak się czasem zobaczy pomnik Lecha Kaczyńskiego – to jest po prostu szkoda dla tego człowieka. Jak można takie rzeczy robić? I tu jest to samo.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.