Gabriel Michalik: Po tym, jak władze ostatecznie uniemożliwiły Aleksiejowi Nawalnemu udział w zbliżających się wyborach prezydenckich, najważniejszą kandydatką „opozycyjną” stała się celebrytka Ksenia Sobczak. Czy wyobraża pan sobie, by ta miła pani mogła przekazać wyborcom świadomość, że Związek Sowiecki był zbrodnią i katastrofą, za którą Rosjanie płacą do dziś straszną cenę?
Boris Bielenkin: Nie ma co traktować poważnie tej kandydatury. To fejk.
Całkiem poważni ludzie traktują ją poważnie, co oczywiście stanowi przede wszystkim dowód na rozpaczliwą mizerię opozycji. Postawmy więc kwestię inaczej: Kto w rosyjskiej polityce chce prawdy o czasach sowieckich?
Ale przecież nie ma czegoś takiego jak rosyjska polityka! Nawalny, Ryżkow i Jawliński są na marginesie. Nawalny stara się robić dobrą minę do złej gry, jest poza realną polityką. Realna polityka w Rosji to „sterowalna demokracja” i pseudopartie, takie jak LDPR Żyrinowskiego, komuniści, cała ta fałszywa opozycja. Siły demokratyczne nie są dopuszczane do polityki. Zresztą Jedinaja Rossija, partia władzy, też w istocie nie jest żadną partią. Jej ideologia sprowadza się do kilku epitetów ugruntowujących świadomość, że Amerykanie to pindosy, Ukraińcy – faszyści, a Polacy i mieszkańcy państw bałtyckich to swołocze.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.