Czyż to nie literatura polska, polska tradycja jest głównym argumentem za tym, że „Ruscy zabili nam prezydenta”? Czy wobec braku dowodów, wobec sprzecznych informacji, medialnych wrzutek to nie Mickiewicz jest głównym oskarżycielem w smoleńskim procesie?
Pojawił się w wierszu Rymkiewicza „Do Jarosława Kaczyńskiego”, opętał Przemysława Dakowicza, zniewolił Wojciecha Wencla. (…)
Bo rzeczywiście: Mickiewicz domykał wszystko. Mickiewicz był najmocniejszym dowodem w smoleńskim śledztwie.
A z Mickiewiczowskich dzieł – „Dziadów część III”, rzecz jasna.
Więc to na Mickiewicza i „Dziady” rzucił się z zajadłością salon, to Mickiewicza starano się wyegzorcyzmować. Zamiast zrozumieć, że to zakłamana gra Tuska oraz słabość państwa budzą romantyczne widma, obwiniać zaczęto narodowe dziedzictwo. Symptomatyczne, że chociaż po Smoleńsku w głowach Polaków aż huczało od XIX-wiecznej literatury, trudno poza „Sprawą” Jerzego Jarockiego wskazać spektakl, który z pietyzmem podchodziłby do romantycznej tradycji, który nie byłby szyderstwem z romantycznej schedy. (…)
I oto 10 kwietnia, w piątą rocznicę katastrofy smoleńskiej, w Teatrze Polskim we Wrocławiu wystawiona zostaje „Dziadów część III”. Że będzie to jakieś kuriozum, wiadomo było na długo przed premierą, gdy reżyser Michał Zadara udzielał wypowiedzi świadczących o kompletnym niezrozumieniu Mickiewiczowskiego arcydzieła. Oto wmawiał oczarowanym „panem reżyserem” dziennikarkom i dziennikarzom, że „Dziady” nie dotyczą cierpienia Polski, że nie są o miłości ojczyzny, że niczego ciekawego nie mówią o współczesnej Rosji, wreszcie, że warto je oczyścić z otoczki mistycyzmu. (…)