Z półdystansu | Czy ten bez wątpienia najbardziej amerykański gatunek filmowy już na trwałe trafił do lamusa?
Takie pytanie nasunęło mi się po obejrzeniu „Horyzontu” w jednym z warszawskich multipleksów.
W klimatyzowanej aż zanadto sali – liczącej ponad dwie setki miejsc – zajętych było zaledwie osiem foteli. A przecież autorski obraz Kevina Costnera miał zwiastować renesans filmów, których akcja ogniskowała się z reguły w drugiej połowie XIX stulecia na zachodnich rubieżach Stanów Zjednoczonych.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.