• Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Kryzys wiary

Dodano: 
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar na briefingu prasowym w Warszawie
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar na briefingu prasowym w Warszawie Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Środowiska sędziowskie i prawnicze już nie tak chętnie wspierają swoimi nazwiskami działania rządu. Z kilku powodów.

Mam pełne zaufanie do ministra Bodnara – te słowa dawno już stały się magiczną formułą, za pomocą której politycy KO, z samym premierem na czele, oraz kibicujący obecnej władzy „liderzy opinii” uchylają się od niewygodnych pytań o kolejne akty bezprawia rządu. Im częściej jednak okazuje się, że nawet łamiąc prawo, minister sprawiedliwości nie potrafi być skuteczny, tym bardziej formuła ta zaczyna pobrzmiewać raczej jak dystansowanie się niż ufne wspieranie jego działań. Poparcie środowisk prawniczych dla „przywracania praworządności”, którego rząd był pewien jak przysłowiowego amen w pacierzu, stało się zdecydowanie mniejsze niż pół roku temu.

Coś pękło

To, że entuzjazm słabnie, dało się zauważyć już wcześniej. Coś jednak pękło zauważalnie po tym, gdy okazało się, że Bodnarowska prokuratura prześlepiła immunitet byłego wiceministra sprawiedliwości, Marcina Romanowskiego, jako członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. A nawet gorzej: jak się okazało po czasie, nie prześlepiła, tylko po prostu zignorowała. Po tym bowiem, jak sejmowa większość przegłosowała zgodę na aresztowanie Romanowskiego, biuro przewodniczącego Zgromadzenia dyskretnie ostrzegało, że „swojego” immunitetu nie odpuści, tym bardziej że strona polska nigdy nawet o to nie wystąpiła. Dlaczego ostrzeżenie to zignorowano? Mogło to wynikać z buty bodnarowców, rozzuchwalonych wyrazami bezwarunkowego poparcia, których po każdym grubszym nadużyciu udzielali ich szefowi wylewnie komisarze europejscy i ambasador USA; mogło też być skutkiem wprowadzonego przez Tuska modelu „zarządzania przez wściekanie się”, którym szybko uczy podwładnych, że nie należy psuć szefowi humoru informowaniem go o pojawiających się trudnościach – w każdym wypadku rzecz świadczy o szybkim tempie rozkładu nowej władzy. Nie wdając się w wyjaśnianie przyczyn porażki, bez wątpienia uderzyła ona mocno w główny argument narracji o „konieczności przywrócenia praworządności”.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także