Spotkanie Polaków z Chorwatami zaczęło się niestandardowo. Po raz pierwszy od meczu z Austrią na Euro 2024 w wyjściowym składzie zabrakło kapitana reprezentacji Roberta Lewandowskiego.
Dobre złego początki...
Początek meczu był dla Biało-Czerwonych zaskakująco dobry. Już w piątek minucie wysunęli się na prowadzenie dzięki bramce strzelonej przez Piotra Zielińskiego, który znakomicie wykorzystał podanie Kacpra Urbańskiego. Dobra passa nie trwała jednak długo. W 19. minucie Borna Sosa strzelił gola, czym doprowadził do remisu. To, co wydarzyło się chwilę później przebiło najczarniejsze scenariusze.
W 24. minucie Chorwaci wysunęli się na prowadzenie. Idealnie, przy samym słupku uderzył Petar Sučić. Ledwie dwie minuty później fatalny błąd Pawła Dawidowicza kosztował nas kolejną straconą bramkę. Nasz zawodnik podał piłę prosto do Petara Sučicia, który sam podał ją do Martina Baturiny. Ten zaś nie zmarnował okazji i podwyższył wynik Chorwacji do 1:3.
Nieoczekiwany zwrot akcji
Wydawało się, że losy spotkania są już przesądzone. Nieoczekiwanie nadzieje Polakom dał Nicola Zalewski, który trafił w bramkę rywali w 45. minucie.
Na tym jednak nie koniec. W 68. minucie Biało-Czerwonym udało się doprowadzić do remisu. Wynik 3:3 zawdzięczamy Sebastianowi Szymańskiemu.
W drugiej połowie na murawie zameldował się Robert Lewandowski, który w 76. minucie został poturbowany przez chorwackiego bramkarza. Za faul ten Dominik Livaković został ukarany czerwoną kartką i musiał opuścić boisko. Mimo przewagi liczebnej polskiej reprezentacji nie udało się zwyciężyć spotkania. Obroniony został natomiast remis.