Dwadzieścia jeden lat, 45 filmów i 70 piosenek, których dziś nikt nie pamięta. Krótka była kariera tej „dziewczynki z dobrego domu”, urodzonej 28 września 1934 r. w katolickiej rodzinie wielkiej burżuazji. Ojciec, inżynier i przemysłowiec, w wolnych chwilach pisał wiersze, nie całkiem amatorskie, skoro jeden z tomików został nagrodzony przez Académie Francaise, najwyższą instancję literatury we Francji. Matka, pochodząca z zamożnej rodziny właścicieli firmy ubezpieczeniowej, spędzała wiele czasu we Włoszech. Dziadkowie Brigitte mieli własną lożę w La Scali.
W czasie wojny Brigitte jest posyłana do prywatnych szkół, chodzi na lekcje tańca i muzyki. Rodzina mieszka w eleganckiej 16. dzielnicy Paryża. Jednak nauka nie jest przeznaczeniem dziewczyny; zmienia szkoły, zapisuje się do Konserwatorium, ale tam wytrzymuje krótko.
Zamiast tego zapisuje się na kurs do Borisa Kniazeffa, byłego tancerza i choreografa Théâtre des Champs-Elysées i Ballets Russes. Kniazeff prowadzi zajęcia z kijem w dłoni i bije uczniów, gdy nie jest zadowolony z ruchu. „Bichette” jest pełna wdzięku, ale słabo umięśniona, powolna i delikatna.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.