Gdzież Barnesowi pozbawionemu łaski wiary, rozmiłowanemu w kulturze, przynoszącemu eseistyczną wysmakowaną książkę, do C.S. Lewisa, który zszedł na dno rozpaczy dyktującej mu po stracie żony słowa: „Obawiam się, że jesteśmy szczurami w pułapce. Albo jeszcze gorzej, szczurami w laboratorium. Ktoś, zdaje się, powiedział: »Bóg zawsze opiera swe działanie na geometrii«. A może prawdziwsze byłoby powiedzenie: »Bóg zawsze dokonuje wiwisekcji«?”
Gdzież eleganckiemu estetyzującemu Barnesowi opowiadającemu o swym wdowieństwie do szamotania się Lewisa, który nazwie Boga „kosmicznym sadystą”, ale przecież nasyci swój ekspresyjny „Smutek” także refleksjami, jak Czas okazuje się podstępnym lekarzem, jak jesteśmy próżni, by w oczach swoich i świata okazać się „tragicznymi bohaterami, a nie zwykłymi żołnierzami w ogromnej armii ludzi pogrążonych w żałobie”. (…)
fot: Zumapress/Forum