3 sierpnia, w piątek, ma odbyć się spotkanie spotkanie związków zawodowych skupiających ratowników medycznych. Zapadnie decyzja co do formy protestu. Jednym z rozważanych rozwiązań jest niewyjeżdżanie karetek do pacjentów. Ratownicy protestują, ponieważ uważają, że podwyżki wynagrodzeń powinny objąć także tych ratowników, którzy pracują w szpitalach.
Czytaj też:
Polska bez karetek? W piątek zapadnie decyzja co do formy protestu ratowników medycznych
O sprawę protestu DoRzeczy.pl zapytało Marię Ochman. Jej zdaniem problem nie dotyczy jedynie ratowników, ale tych wszystkich pracowników służby zdrowia, których Ministerstwo Zdrowia pominęło przy okazji zawierania porozumień z lekarzami rezydentami oraz z pielęgniarkami. – Dla jasności: „Solidarność” nie jest przeciwko podwyżkom dla tych grup zawodowych. Ale jak sama nazwa wskazuje, „Solidarność” upomina się o podwyżki dla wszystkich pracowników, również dla ratowników – zaznacza działaczka. Dodaje, że co do form protestu, to każda organizacja ustala je sama. – Dla nas, dla „Solidarności”, ważne jest, by nie brać pacjentów jako zakładników w sporze z rządem czy z dyrektorem szpitala. Niestety, jak pokazuje życie, bardzo często właśnie takie formy protestu są skuteczne. Być może jednak determinacja środowiska będzie tak duża, że podejmie ono kroki coraz bardziej radykalne. Moim zdaniem nie byłoby to właściwe – zaznacza.
Ochman podkreśla zarazem, że minister zdrowia, podpisując porozumienie z pielęgniarkami i położnymi i tym samym kupując sobie spokój, wskazał drogę innym środowiskom. – Dał komunikat, że protesty działają. To tak, jakby powiedział: walczcie, a będzie wam dane. Dlatego teraz powinien zasiąść do stołu i podjąć konkretne decyzje – punktuje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.