Równocześnie społeczeństwo japońskie gwałtownie się starzeje, notując rekordowo niski przyrost naturalny. Jak będzie wyglądał kraj Kwitnącej Wiśni za kilka lat?
Premier Fumio Kishida, u władzy od końca 2021 r., stara się utrzymać polityczną stabilność, a zarazem nadać gospodarce nowy kurs. Rząd promuje "nowy kapitalizm", która zakłada nacisk na wzrost płac i inwestycje, by trwale wyrwać kraj z dekady stagnacji i deflacji. Cel jest jasny: podwyżki mają wyprzedzać inflację, wzmacniając konsumpcję. W 2024 r. wynegocjowano najwyższy od 30 lat wzrost wynagrodzeń, m.in. dzięki apelom premiera do biznesu. Jednocześnie, by złagodzić skutki drożyzny, gabinet wprowadził pakiet ulg: jednorazowe obniżki podatków i dopłaty do rachunków za energię.
Kishida podkreśla też wagę stabilnych finansów publicznych. Japonia ma największy dług publiczny wśród krajów rozwiniętych. Obecnie oficjalny cel rządu to stopniowa redukcja zadłużenia, które przekracza już dwukrotność rocznego PKB. Wielu analityków pozostaje sceptycznych: priorytetem władz jest pobudzanie wzrostu, więc szybkie "uzdrowienie" finansów może nie być realne. Premier mówi jednak o konieczności równowagi między dyscypliną fiskalną a wsparciem koniunktury. Dodatkowym wyzwaniem są rosnące wydatki na obronność: do 2 proc. PKB do 2027 r. i koszty starzenia się społeczeństwa, co rodzi pytania o długoterminową wypłacalność państwa.
Inflacja i decyzje Banku Japonii
Bank Japonii (BoJ), przez lata zmagający się z deflacją, na początku 2025 r. mierzy się z podwyższoną inflacją. W marcu wskaźnik cen konsumpcyjnych (po wyłączeniu świeżej żywności) wzrósł o ok. 3,2 proc. r/r, czyli trzeci rok z rzędu ponad celem 2 proc. To duża zmiana w kraju przyzwyczajonym do stagnacji cen. Ceny windowały droższe surowce i energia przy słabym jenie, a ostatnio także żywność np. ryż podrożał rok do roku o ponad 90 proc. Rząd reagował subsydiami paliwowymi i próbą stabilizacji kursu, a premier przyznał, że "nie można ignorować wpływu słabego jena i rosnących cen na siłę nabywczą gospodarstw domowych" – czytamy na portalu Reuters.
Pod rządami gubernatora Kazuo Uedy Bank Japonii ostrożnie odchodzi od liberalnej polityki. W 2024 r. bank poszerzał kontrolę krzywej dochodowości obligacji i sygnalizował gotowość do podwyżek stóp po raz pierwszy od lat. Jednocześnie BoJ zachowuje ostrożność: ryzyko globalnego spowolnienia i ewentualne amerykańskie cła mogą pogorszyć perspektywy wzrostu, co skłania do łagodniejszej ścieżki normalizacji. W 2025 r. japońska polityka pieniężna balansuje więc między okiełznaniem inflacji a ochroną kruchego ożywienia gospodarczego.
Wyzwania demograficzne: starzejące się społeczeństwo
Najpoważniejszy długofalowy cień nad gospodarką to demografia. W 2024 r. populacja Japonii spadła o rekordowe 898 tys., do 120,3 mln mieszkańców. To największy roczny ubytek od II wojny światowej i 14. z rzędu rok spadku. Urodziło się jedynie 720,9 tys. dzieci, najmniej od końca XIX wieku, a współczynnik dzietności utrzymuje się w okolicach 1,3. Jednocześnie Japończycy żyją dłużej: blisko 30 proc. obywateli ma ponad 65 lat, a ponad 16 proc. ponad 75 lat. Taka struktura zwiększa presję na system emerytalny i ochronę zdrowia oraz zmniejsza liczbę pracowników na rynku.
Rząd reaguje: lata do 2030 r. ogłoszono "ostatnią szansą" na odwrócenie trendu. Powstała Agencja ds. Dzieci i Rodzin, rosną zasiłki, rozwijane są żłobki i przedszkola, są wprowadzane ulgi mieszkaniowe. Pojawiają się też niestandardowe pomysły, jak państwowa aplikacja randkowa. Równolegle reformowany jest system emerytalny: wiek do pełnej emerytury podniesiono do 65 lat, firmy mają umożliwiać pracę do 70. roku życia, a opóźnienie pobierania świadczeń do 75. zwiększa ich wysokość. To łagodzi presję i wzmacnia "srebrną" siłę roboczą, choć coraz częstsza praca seniorów bywa wymuszona, bo realna wartość świadczeń maleje przy najwyższej od dekad inflacji. Seniorzy zatem muszą dorabiać.
Niedobór siły roboczej i polityka migracyjna
Starzenie i spadek liczby ludności przekładają się na chroniczny brak rąk do pracy. Bezrobocie od lat utrzymuje się poniżej 3 proc., co utrudnia obsadzenie wakatów w opiece nad seniorami, budownictwie, usługach i sektorach high-tech. W 2024 r. odnotowano setki upadłości firm spowodowanych brakiem pracowników, co wyraźnie hamuje rozwój biznesu. Tradycyjne rezerwy: większa aktywność kobiet i osób starszych, są w dużej mierze wykorzystane, dlatego rząd coraz śmielej Japonia otwiera się na imigrację.
Po latach restrykcji wprowadzono nowe ścieżki wizowe. Od 2019 r. działa program dla pracowników o określonych kwalifikacjach, a w 2023 r. rozszerzono listę sektorów, które dają prawo do statusu "wyspecjalizowanego pracownika" z perspektywą długoterminowego pobytu, a nawet stałej rezydentury. Efekt: w październiku 2024 r. liczba zagranicznych pracowników sięgnęła rekordowych 2,3 mln – ponad 12 proc. wzrostu r/r. Rośnie też odsetek firm zatrudniających cudzoziemców. Według szacunków JICA do 2040 r. Japonii może być potrzebnych ok. 6,8 mln pracowników z zagranicy. Liberalizacja postępuje jednak małymi krokami i koncentruje się głównie na pracownikach tymczasowych i wysoko wykwalifikowanych. Pytanie, czy to wystarczy, pozostaje otwarte.
Globalne napięcia handlowe a gospodarka Japonii
Na koniunkturę w 2025 r. silnie oddziałują czynniki zewnętrzne. Japonia, jako czwarta gospodarka świata i kluczowy eksporter, jest nieuchronnie włączone w globalne spory geopolityczne. Relacje z USA i Chinami są tu kluczowe. Waszyngton znów sięga po protekcjonizm, grożąc wysokimi cłami na import japońskich produktów, w tym 25 proc. na samochody, oraz utrzymując taryfy na stal i aluminium. Część obostrzeń wstrzymano na czas rozmów, lecz niepewność pozostała. Szacunki wskazują, że pełnoskalowa wojna handlowa mogłaby obniżyć japoński PKB o 0,2-0,4 pkt proc. w dwa lata. BoJ ostrzega, że takie napięcia zwiększają niepewność i mogą spowolnić normalizację polityki pieniężnej.
Złożone są też relacje z Chinami, największym partnerem handlowym i jednocześnie strategicznym rywalem. Tokio współuczestniczy w ograniczeniach eksportu zaawansowanych technologii do Chin, co krótkoterminowo obciąża japońskie firmy, a Pekin bywa skłonny do retorsji handlowych: jak blokada importu owoców morza po rozpoczęciu zrzutu oczyszczonych wód z elektrowni Fukushima. Z drugiej strony słaby jen i odbicie popytu zagranicznego wspierają eksport. Pod koniec 2024 r. odnotowano zaskakujący wzrost sprzedaży za granicę, co poprawiło wynik PKB.
Podsumowując połowa 2025 r. stawia Japonię w punkcie zwrotnym. Z jednej strony widać wreszcie równoczesny wzrost cen i płac po latach stagnacji, a rząd próbuje wykorzystać moment do reform i inwestycji. Z drugiej, fundamenty są kruche: rekordowe zadłużenie, dramatyczna demografia i ryzyka zewnętrzne mogą wykoleić wzrost. BoJ ostrożnie wycofuje się z polityki zerowych stóp, a rząd balansuje między wspieraniem koniunktury a dyscypliną fiskalną. Wyzwania: od starzejącego się społeczeństwa po napięcia handlowe, nie mają prostych recept i wymagają długofalowej strategii. To, jakich decyzji rząd Kishidy dokona teraz, zadecyduje, czy gospodarka wejdzie na ścieżkę stabilnego, zrównoważonego rozwoju, czy ugrzęźnie w spirali problemów demograficzno-fiskalnych. Jedno jest pewne: świat uważnie się temu przygląda, bo Japonia nierzadko bywa laboratorium trendów dla innych rozwiniętych państw.
Czytaj też:
Chińskie hity ekranu: Co oglądają widzowie w Państwie Środka?Czytaj też:
Letnie Davos w Tianjin. Mearsheimer znowu miał rację
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
