Niedawno w mediach pojawiła się skandaliczna informacja o tym, że w Auli Leopoldina Uniwersytetu Wrocławskiego zawisł portret pruskiego monarchy Fryderyka II. Włada ten doprowadził do rozbioru Polski. Podawano, że portret Niemca zastąpił Orła Białego, co jednak nie było prawdą. "Orzeł Biały nie mógł zostać zastąpiony portretem króla Prus Fryderyka II wynika z faktu, że te dwa przedstawienia nigdy nie znajdowały się w tym samym miejscu" – przekazała uczelnia. Wiadomo, że pierwotnie w tym miejscu wisiał wizerunek austriackiego cesarza Rudolfa II
"Sprawa ucichła, a tymczasem zaglądając za portret niemieckiego monarchy odkrywamy skandal finansowy Uniwersytetu Wrocławskiego" – zauważa Jakub Maciejewski w "Gazecie Polskiej". Dziennikarz skierował do władz UW szereg pytań dot. portretu. "GP" zauważa, że Fryderyk II gardził Polakami, nazywają nas "najbardziej służalczym [narodem] w Europie" oraz "pełzającymi od momentu, gdy czują się przyciśnięci i bez pomocy". Z kolei w liście do filozofia z Francji, Jeana d'Alamberta, po pierwszym rozbiorze, Fryderyk pisał o Polakach: "Biednych tych Irokezów będę się starał oswoić z cywilizacją europejską".
Tymczasem Uniwersytet Wrocławski twierdzi, że "nie ma żadnych dowodów na negatywny stosunek Fryderyka II do jego śląskich poddanych narodowości polskiej". Jak czytamy, "uczelnia przekonuje także, że Fryderyk II był dobrodziejem samej placówki, zwanej wówczas Akademią Leopoldyńską. Anonimowi autorzy odpowiedzi Uniwersytetu zakładają, że skoro papiestwo zlikwidowało w 1773 roku zakon jezuitów, (prowadzący wrocławską akademię), a król pruski pozwolił im dalej prowadzić swoją działalność, to należy uznać jego zasługi. Problem polega na tym, że monarcha wykorzystywał spór katolickich jezuitów z protestanckimi władzami Wrocławia do wzmocnienia swojej władzy, a nie z życzliwości do Polaków, katolików czy samej uczelni".
Znikające pieniądze
Tutaj pojawia się wątek zagranicznych pieniędzy. Niecałe 20 lat temu powołano Fundację dla Uniwersytetu Wrocławskiego, której celem jest finansowanie wysokonakładowych inwestycji.
"Dziwny ten podmiot bez własnej strony internetowej, bez danych kontaktowych, przyjmował od darczyńców kwoty opiewające w sumie na miliony złotych, także od instytucji publicznych, ale nie sposób znaleźć jego rozliczeń finansowych. Obecny prezes Fundacji, prof. Adam Sulikowski, informuje, że obecny zarząd nie zastał w pomieszczeniach Fundacji kompletnie żadnej dokumentacji. Rezyduje w tych pomieszczeniach zupełnie inna instytucja. W wyniku interwencji Rady Fundacji, JM Rektor UWr przyznał Fundacji inne pomieszczenie. Część dokumentów odnalazła się w tzw. 'piwnicach'. Nadal jednak nie jesteśmy w stanie zebrać kompletu dokumentów a z powodu wygaśnięcia licencji na program do obsługi księgowej, nie mamy także żadnych zasobów elektronicznych w tej materii. Na odnowienie licencji Fundacja nie posiada środków. Jedyne, co obecny zarząd wie na temat środków, które w najszerszym możliwym rozumieniu ustawowym tego terminu mogą być uznane za środki publiczne czy pomoc publiczną, to fakt, że podczas pandemii Covid-19 Fundacja uzyskała dotację z Polskiego Funduszu Rozwoju S.A" – czytamy. Nie wiadomo, o jakie środki z PFR chodzi. Wiadomo jednak, że Polski Fundusz Rozwoju wystąpił o zwrot dotacji i uzyskał skuteczny nakaz zapłaty.
"Uniwersytet zatem powołał sobie Fundację, przez którą pozyskiwał środki finansowe, ale nie znamy kwot i celów wydatkowania. Wiemy jednak, że część pieniędzy 'znikała' na niewiadome cele, o czym władze uczelni wiedziały od lat, ale na nadużycia nie reagowały ponad uspokajające kłamstwa. Na konto Fundacji wpływały pieniądze od darczyńców na konkretne cele – np. na Katedrę Judaistyki czy Muzeum Przyrodnicze. W czerwcu 2021 roku jedna z pracownic Uniwersytetu zapytała na posiedzeniu senatu uczelni dlaczego Fundacja nie opłaciła faktur Katedry Judaistyki na 18 tys. zł, skoro wcześniej otrzymała te pieniądze od darczyńców. Rektor postanowił pokryć tę kwotę z pieniędzy uniwersytetu – czyli z naszych podatków" – opisuje "Gazeta Polska".
Niemcy finansują remont
"Fundacja sprawowała też pieczę nad finansowaniem remontu Auli Leopoldyńskiej i tutaj także nie zabrakło przekrętów" – czytamy. Jeden z informatorów "GP" mówi: – Niech „Gazeta Polska" zainteresuje się także niemieckim finansowaniem.
"Z oficjalnych danych wynika na razie tylko jedno źródło wsparcia na remont Auli – była to pomoc Pełnomocnika Rządu Federalnego Niemiec ds. kultury i mediów. W 2017 roku tę funkcję u kanclerz Angeli Merkel pełniła zaufana współpracowniczka liderki CDU – Monika Grütters. Według profesora Artura Błażejewskiego, prorektora UWr ds. badań naukowych, kwotę tę miał załatwić z Berlina prof. Rudolf Lenz, niemiecki historyk z Uniwersytetu Philipsa w Marburgu" – podano.
Czytaj też:
Wrocław: Od germanizacji historycznej do germanizacji ekonomicznej
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
