Wojna na Ukrainie oraz nieprzyjazne działania Rosji spowodowały zawirowania na rynku surowców energetycznych. Wiele państw Europy próbuje uniezależnić się od rosyjskich dostaw, dywersyfikując źródła dostaw bądź stawiając na energię odnawialną.
Z kolei Unia Europejska forsuje kontrowersyjne, proekologiczne rozwiązania w ramach pakietu Fit for 55. We wtorek Parlament Europejski przyjął kolejne elementy tego rozwiązania. Według wielu ekspertów oraz polityków "zielona transformacja" UE będzie kosztował europejskie gospodarki miliardy euro i może doprowadzić do zubożenia dużej części społeczeństwa.
Zmiana paradygmatu
Jak obecną sytuację na rynku energetyki oraz działania UE w tej kwestii ocenia ekspert Jakub Wiech z portalu energetyka24.pl?
– W ciągu ostatniego roku widzieliśmy, że różne kraje świata, ale przede wszystkim różne kraje Europy przeznaczały ogromne kwoty na ochronę odbiorców energii na swoich rynkach. W Europie wydaliśmy na ten cel w ciągu ostatnich 12 miesięcy prawie 800 mld euro. Są to gigantyczne pieniądze – powiedział na antenie Polskiego Radia 24.
– To wywrócenie finansowe rynków energii i kosztów związanych z energią, przede wszystkim w Europie. Natomiast jest to też zmiana geopolityczna. Polega ona na przesunięciu się wektora odbioru surowców energetycznych w Europie - ze wchodu na inne kierunki – dodał.
Jego zdaniem, obecny kryzys wywołany wojną na Ukrainie przyspieszył transformację energetyczną UE. Zaznaczył jednak, że w istocie eurokratom chodzi o nie tylko o walkę ze zmianami klimatycznymi, ale także o sprawy gospodarcze.
– Trzeba zdać sobie sprawę, że jeżeli mówimy o ekonomii nowej ery, to de facto mówimy o ekonomii, którą będą kształtować polityki klimatyczne. Polityki operujące względnie prostymi, ale w praktyce skomplikowanymi mechanizmami finansowymi, które są szyte według zasady "kto emituje, ten płaci". W tej całej układance polityki klimatycznej chodzi o to, żeby zbudować nowy paradygmat gospodarczy – wyjaśnił.
Czytaj też:
Wiech: Polska ma dobrze zbilansowany portfel dostaw gazuCzytaj też:
Ekspert: Jesteśmy naprawdę w złej sytuacji. Dosypujemy pieniądze do worka bez dna