Nowelizacja kodeksu karnego jest kolejną ustawą niepodpisaną przez prezydenta Andrzeja Dudę. Niektórzy twierdzą, że prezydent kierując ustawę do Trybunału Konstytucyjnego wszedł na kurs kolizyjny z własnym obozem politycznym. Zgadza się Pan z tą opinią?
Ryszard Czarnecki: Różnice zdań są w przypadku ugrupowań demokratycznych – a takim jest Prawo i Sprawiedliwość i cały obóz Zjednoczonej Prawicy – rzeczą normalną. Zatroskanych o nasz los przedstawicieli totalnej opozycji i niektórych publicystów mogę uspokoić. Zjednoczona Prawica jest monolitem. Ma doskonałe sondaże, świetny program, jest faworytem w wyborach parlamentarnych, które odbędą się jesienią. A to, że w wypadku tej ustawy prezydent miał wątpliwości jest sprawą całkowicie normalną. Skorzystał ze swoich uprawnień i skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. To prawo głowy państwa. A teraz Trybunał rozstrzygnie o dalszych losach nowelizacji Kodeksu karnego. Rzecz normalna w demokracji.
Jednak prezydent kiedyś już wetował ustawę o Sądzie Najwyższym, czy degradacji generałów. Budziło to oburzenie w Pana obozie?
Ale podobnie robił choćby Aleksander Kwaśniewski – też nie zawsze w stu procentach zgadzał się z własnym obozem. Nie znaczyło to jednak jego rozbicia.
Wspomniał Pan, że jesteście faworytem wyborów. Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL w rozmowie z naszym portalem stwierdził, że „PiS wybory i tak wygra”. Dlatego jego partia nie powinna iść w szerokiej koalicji z formacjami lewicowymi, ale budować centrową alternatywę dla PiS.
Analizy Eugeniusza Kłopotka są zdecydowanie bardziej trzeźwe niż jego partyjnych kolegów. Jednak czas PSL chyba już minął – przywództwo partii popełniło błąd rozmywając się w koalicji z lewicą. Ale cóż, każdy ma takie problemy na jakie zasłużył. Cała opozycja sprowadzając swoje przesłanie do skrajnej lewicowej ideologii i antypisu przekreśliła swoje szansę. Popełniła szereg błędów.
Partia rządząca ma jednak kolejny problem – film Patryka Vegi „Polityka”. Ma pokazywać kulisy polskiej polityki, w bardzo niewygodny sposób dla Prawa i Sprawiedliwości. Film na ekrany ma wejść we wrześniu. Nie obawia się Pan tej produkcji?
Pan wybaczy, ale ziewam jak to słyszę. Ten film nie jest w stanie zagrozić partii rządzącej. Przedstawia wizję reżysera, z tego co się orientuję dość luźno związaną z rzeczywistością. Niech reżyser robi sobie filmy jakie chce. My ciężko pracujemy dla Polski. Robimy swoje niezależnie od takiej czy innej fantazji reżysera.
Czytaj też:
Koniec złowrogiego KaczyńskiegoCzytaj też:
Pewna przewaga PiS, trzy partie w Sejmie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.