KAMILA BARANOWSKA: Gorzkie zwycięstwo, prawie zwycięstwo? Jak pan ocenia wynik wyborów 13 października?
ADAM BIELAN: To było zwycięstwo. I kropka. Jestem z ostatecznych wyników wyborów do Sejmu bardzo zadowolony. Ciężko pracowaliśmy przez ostatnie półtora roku w kampanii samorządowej, europejskiej, teraz parlamentarnej, więc jeśli nie będziemy potrafili się cieszyć z efektów tej pracy, to będzie nam trudno się mobilizować w przyszłości. A już niedługo przed nami niezwykle ważna kampania prezydencka. Nie rozumiem tych wszystkich z prawej strony, których nasz wynik smuci. Oczywiście jest kilka elementów, które trzeba bardzo szczegółowo przeanalizować, żeby być jeszcze silniejszym w przyszłości, ale plan minimum, czyli uzyskanie samodzielnej większości w Sejmie, został zrealizowany. Gdyby ktoś na początku kadencji powiedział nam, że po czterech latach rządzenia otrzymamy 235 mandatów – a przypomnę, że wtedy w 2015 r. mówiono, że samodzielna większość to efekt jakiegoś cudu albo przypadku, bo lewica nie weszła do Sejmu itd. – to wszyscy bralibyśmy taki wynik w ciemno. A fakt, że po zdobyciu 43 proc. pozostał pewien niedosyt i odniesienie tego wyniku do wyborów europejskich i ostatnich przedwyborczych sondaży pokazuje, że wciąż mamy potencjał wzrostowy.
Czytaj też:
Tusk wystartuje na prezydenta? "Czas pokaże, ja w to nie wierzę"
Czytaj też:
Klaudia Jachira nagrała się przed domem Kaczyńskiego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.