Równolegle z decyzją o wspólnym klubie zapadła też inna decyzja – ta o wystawieniu wspólnego kandydata Lewicy w wyborach prezydenckich. Tutaj nikt nie miał wątpliwości, że to jedyna słuszna droga. Nie oglądając się ani na to, co dzieje się w Platformie, ani na apele Władysława Kosiniaka-Kamysza, ani na decyzję Donalda Tuska o niekandydowaniu, Lewica zapowiedziała, że będzie miała swojego kandydata. Jednego. I tu zaczynają się schody. Bo kto miałby nim być? W grze są dwa nazwiska: Robert Biedroń – lider Wiosny Biedronia – i Adrian Zandberg – lider partii Razem. Każdy z nich ma swoje mocne i słabsze strony
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
