Antoni Buchała | Język polski, którego jedną z cech jest silna tendencja deklinacyjna mająca w wielu przypadkach charakter reguł, posiada piękną, chociaż już odchodzącą w przeszłość tradycję stosowania żeńskich końcówek w nazwiskach.
Niniejszy tekst nie jest polemiką z artykułem Łukasza Warzechy pt. „Wojna o język” („Do Rzeczy” nr 47/2019), chociaż tytuł mógłby to sugerować. Słowotwórcze dziwolągi, takie jak „ministra” czy „gościni”, oraz działanie na rzecz rozwoju tej radosnej twórczości słusznie postuluje on pozostawić autorom skeczy kabaretowych. Sprawa jest jednak warta komentarza, bo żeńskie końcówki są zjawiskiem decydującym o wyjątkowości języków słowiańskich, w tym naszego języka ojczystego.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.