"Przyjeżdża karetka. Patrzą jak na śmiecia". Poruszająca historia Szczepkowskiej

"Przyjeżdża karetka. Patrzą jak na śmiecia". Poruszająca historia Szczepkowskiej

Dodano: 
Joanna Szczepkowska
Joanna Szczepkowska Źródło: PAP / Marcin Obara
Aktorka Joanna Szczepkowska opisała na Facebooku historię, jaka zdarzyła się jej w Sylwestra: "Zobaczyłam człowieka na murku ze zwieszoną głową. Zapytałam, czy źle się czuje, on podniósł głowę, a ja zobaczyłam to, co się nazywa śmierć w oczach".

Joanna Szczepkowska idąc do sklepu spotkała mężczyznę, który był słaby i skarżył się na ból głowy. Próbowała udzielić mu pomocy. Zadzwoniła po pogotowie, lecz ratownicy nie chcieli przyjechać, również straż miejska odmówiła pomocy. Wszystko przez to, że mężczyzna pił wcześniej alkohol. Aktorka nie kryje oburzenia postawą ratowników.

"Karetka przyjeżdża po dwudziestu minutach. Wysiada trzech mężczyzn z czego jeden taki chamski wódz. Patrzy jak na śmiecia.- On się nie nadaje do szpitala. -Jak to nie, on umiera. -Ale do szpitala się nie nadaje. – chce pan do szpitala? - pyta wódz o bardzo złych oczach. Nie- szepcze mężczyzna nie bardzo już przytomnie. -No widzi pani, nie chce, a ja nie będę go porywał.- Ale on musi dostać kroplówki!- Ale on nie chce. I nie będzie mi tu pani świeciła łezkami" – opisuje Szczepkowska. I dalej: "W desperacji biorę komórkę i fotografuję numery tej pomocy ratunkowej. - Dobrze mówi wódz -bierzemy go, żeby ta pani miała czyste sumienie ale w szpitalu go nie przyjmą i każą wyjść na ulicę. - Ale on nie ma siły iść. Biorą go pod pachy, on ledwo idzie ale chętnie, podaję mu to jedzenie które kupiłam i termos z herbatą od sąsiada.- Czy mogę też pojechać?- Może pani iść za karetką- odpowiada bardzo elegancko wódz. Zanim mnie odepchną wchodzę na stopień karetki- niech się pan trzyma.- Dziękuję pani za wszystko – wyszeptał ten człowiek, którego dalszych losów nie znam i nie poznam".

"Gyby miał na sobie piękny płaszcz, był dyrygentem wycieńczonym pracą i stresem bez jedzenia na adrenalinie twórczej, to bym była spokojna. Ale u nas śmieci wyrzuca się na ulicę" – stwierdza gorzko Joanna Szczepkowska.

facebook

Historia ma ciąg dalszy. W środę, dzień po zdarzeniu, aktora udała się na pobliskie pogotowie, aby zapytać o losy mężczyzny: " Poszłam na pobliskie pogotowie, mówiąc siedzącym tam ratownikom że mam taką trudną sprawę bo to było 30 – go, na ulicy wycieńczony mężczyzna i nie wiem co z nim dalej- nagle odzywa się głos z drugiego pokoju gdzie jeden z ratowników odpoczywał na leżance. – Ja pani powiem co dalej bo ja tam byłem. Tak to był jeden z tych trzech z pogotowia ale nie „ wódz”. Nazywając mnie "upartą kobietą" opowiedział że po dwugodzinnym pobycie w szpitalu odwieźli go do domu, bo to blisko. Kroplówek nie dostał, nic nie dostał".

facebookCzytaj też:
Co sądzą Polacy o krzyżu w Sejmie? Wyniki badania są jasne
Czytaj też:
Worldometers: W 2019 r. najczęstszą przyczyną śmierci była aborcja

Źródło: Facebook
Czytaj także